10:36

Pokolenie tabletów.

Mam na imię Monika, mam 29 lat. Moje dzieciństwo przypadało na piękne lata 90. Opowiedzieć Ci jak było?


Podwórka, boiska, place zabaw, ba! nawet drogi były pełne dzieci i młodzieży. Graliśmy w dwa ognie, „palanta” na ulicy. Linie rysowaliśmy kawałkami cegły, no chyba, że ktoś zakosił kawałek kredy ze szkoły. Ganialiśmy po polach, nasi rodzice często nie wiedzieli, gdzie się obracamy. Czasem w domu obecni byliśmy tylko na śniadaniu i kolacji, bo obiad zjedliśmy u kolegi czy koleżanki. Graliśmy w gumę czy skakaliśmy na skakance. Paliliśmy ogniska w pobliskim parku, kąpaliśmy się w strumyku. Nie mieliśmy telefonów, skype'ów czy gg. O Facebooku nawet sikorki nie śpiewały. A jednak jak umówiliśmy się na konkretną godzinę, to było to świętość, jak rodzice nie wiedzieli, gdzie jesteśmy to nie wydzwaniali za nami, tylko spokojnie czekali aż wrócimy wieczorem... Zakrawa na patologię, nie? To powiem Wam więcej... Umówiłam się z koleżankami po szkole. Niestety, moi rodzice mieli jechać na łąkę składać siano i nie pozwolili mi iść, miałam jechać z nimi. No to uciekłam z domu. Oni w rewanżu zamknęli dom a klucz zamiast schować w umówionym miejscu wzięli ze sobą....

A kilka lat wcześniej, w wieku 3 lat uciekłam ojcu i poszłam do mamy w pole. Bidak pół wsi obleciał. 
Jak pojechałam nad morze na kolonię (7 lat), to dopiero po ponad tygodniu dostali pocztówkę i wiedzieli, że żyję.

Wakacje głównie spędzaliśmy na miedzy. Rodzice siekali buraki, składali siano, a my mieliśmy piknik.

W zimie nikt nie bał się choroby. W sobotę, czy ferie siedzieliśmy na dworze całymi dniami. Wypychaliśmy worki po nawozie sianem, budowaliśmy skocznie. Przemoczeni i zmarznięci lecieliśmy w porze obiadu po kanapkę a jak mama upiekła jakieś „kartoflaki” czy kapuśniaki to wrzucaliśmy kilka do kieszeni i pędziliśmy dalej. Nie przypominam sobie, żeby czyjakolwiek mama leciała za nami z suchymi ciuchami...

Oranżada kosztowała 50 gr, a i tak robiliśmy zrzutkę a potem piliśmy wszyscy. Nikt nie bał się zarazków. Jedliśmy truskawki prosto z ziemi a czereśnie prosto z drzewa. Chodziliśmy na „skoki” na słonecznik, truskawki czy maliny. Wpieprzaliśmy czekoladę, cukierki i nikt nie krzyczał, że będziemy grubi... Jedliśmy gumy Donald, które nie były ani zdrowe ani nawet smaczne. I popijaliśmy to oranżadą.

Wymienialiśmy się karteczkami, potem tazosami...

Gdy mieliśmy karę i rodzice zabronili nam iść do kolegów, na świeże powietrze- płakaliśmy wniebogłosy...

A teraz?

Teraz karą jest wygonić dziecko na pole. Rosną nam dzieciaki wlepione w tablety, telefony, komputery. Tak wiem, mamy inne czasy, lepszą technologię, świat idzie do przodu. I rozumiem to, bo sama chyba nie wyobrażam życia bez telefonu. Ale wierzcie mi, że szlag mnie trafia i krew jasna zalewa, jak wchodzę do pokoju i jeden gra na komputerze, drugi na moim telefonie a trzeci na męża a na dworze słoneczko. W takich sytuacjach mają 5 sekund na opuszczenie domu. Są fochy, obrażanie, ale po chwili wsiąkają już w te podwórkowe zabawy. I doskonale wiedzą, że żeby wrócić do domu muszą mnie poprosić o zgodę. Czasem im mówię, że jeszcze kiedyś mi za to podziękują.
Chłopcy mieli skarbonki, gdzie wrzucali swoje pieniądze., Wyobraźcie sobie, że siedmiolatek oraz sześciolatek a za nimi trzylatek umyślili sobie, że zbierają na tablety. Parodia, naprawdę. Oczywiście pomysł ten im szybko z głowy wybiłam, do kasy dołożyliśmy coś tam i kupiliśmy im trampolinę.

Czasem nie chcą iść na pole, bo się bawią, czy grają w planszówki, bo jednak nie tylko elektronika rządzi, ale dla mnie jest nie do pomyślenia. I coraz częściej współczuję moim dzieciom i w ogóle wszystkim dzieciom, że one nie będą wspominać tak dzieciństwa, jak wspominamy my! Ja w wieku 6 lat ganiałam po wsi bez opieki. Marcin ma 7 i boję się go puścić samego dalej niż do sąsiadki. A nie, przepraszam- raz poszedł po Szczekusia na przystanek- boczną drogą, 3 minuty od domu. Ale nie wyobrażam sobie, że przez cały dzień, ba! nawet przez pół godziny miałabym nie wiedzieć gdzie się obracają moje dzieci. Nie widzę, żeby dzieciaki skupiały się w grupy tak, jak my 20 lat temu. Każdy się bawi na swoim podwórku, czasem przyjdzie kolega, czasem dwóch... I fakt, teraz jest bardziej niebezpieczniej niż kiedyś- są szybsze samochody i jest ich więcej, jest więcej popaprańców, którzy mogą poczęstować dziecko cukierkiem misiem z narkotykiem...

Są wakacje, dzieci mają swobodę, a i tak nikogo nie widać. Każdy w przydomowym basenie i trampolinie spędza wakacje. Albo przy komputerze, Nie licząc czasu, gdy wyjedzie z rodzicami w góry czy nad morze, ale przecież i tak potrzebny jest tablet na drogę, żeby się nie nudziło dziecko w podróży. Ja w podróży oglądałam krajobrazy za oknem i dało się przeżyć.

Dzieci nie wiedzą, co to jest „palant” czy dwa ognie. Dziewczynki nie skaczą na gumie. Ale wiedzą, jak odpalić tablet, ile jest wersji danej gry. I zamiast szaleć po dworze, widzę zielone światełko obok imienia i nazwiska na Facebooku... Przykre to i smutne... Za naszych czasów nie było nałogów, a teraz jak wiele dzieci jest uzależnionych od komputera czy telefonu? 

Zimą zabieramy dzieci na godzinkę na sanki, dbając mozolnie, by się czasem nie przemoczyły. Orły na śniegu? Nie zapomną, zaraz zachorują! 

Naukowcy biją na alarm, że dzieci są coraz bardziej otyłe. Winy szukają w cukrze. To też jest powodem tego, ale przede wszystkim dzieci nie mają ruchu. Siedzą najpierw 10 miesięcy przy nauce, a kolejne 2 przy komputerze.

Kochani, to my musimy jakoś odczarować to technologiczne dzieciństwo naszych dzieci. Wyganiajmy ich na powietrze w miarę możliwości. Wiem, że mi łatwo powiedzieć, bo mieszkam na wsi i to w dodatku na uboczu, kiedy do głównej drogi jest kawałek. Wierzę, że w mieście jest trudniej i nie zawsze możemy pozwolić sobie na kilkugodzinne pilnowanie dziecka na podwórku. Ale możemy angażować inne osoby z rodziny, możemy wymieniać się dyżurami z innymi rodzicami. Zróbmy z dziećmi coś szalonego, coś co sami robiliśmy w dzieciństwie. Nawet jeśli to nie do końca jest grzeczne i poprawne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger