12:42

Nawyki żywieniowe mają wpływ na wagę...

Szczęśliwy dzień dziś nastał... Założylam na siebie cudne spodnie, któe jeszcze miesiąc temu dochodziły jedynie do ud...
Ale od początku...
Kilka tygodni temu na Allegro spotkałam dżinsy, w których się zakochałam... Szybko wybrałam wzór i rozmiar i z niecierpliwością czekałam na paczkę...
Przyszła paczka a z nią wielkie rozczarowanie... Nie wejdę w te spodnie. Kurczę...
W dodatku 0% lycry. Najpierw chciałam sprzedać, ale ostatecznie wrzuciłam na dno szafy...
Dziś mnie tknęło i włożyłam je na siebie... Udało mi się nawet dopiąć guzik, ale jeszcze muszę nad sobą popracować, bo ten guzik to ledwo, ledwo dopięłam :))

Kilka miesięcy temu sięgnęłam dna... Jedni mają nałóg narkotykowy, alkoholowy czy nikotynowy- ja chyba uzależniłam się od słodyczy. Każdego wieczoru towarzyszyły mi ciasteczka, czekoladki czy cukiereczki... Najgorzej było jak Jędrek miał 2 albo 3- zmianę w pracy. Wtedy samotne wieczory przy tv czy kompie osładzałam sobie słodyczami. Na efekty nie trzeba było długo czekać... Tyłam, tyłam, tyłam... Wchodziłam w coraz mniej ubrań, ratunkiem stały się legginsy...
W końcu się ogarnęłam, przestałam kupować słodycze. Nie będę tu ściemniać, że nie jem ich wcale, bo nadal bywają takie wieczory, że muszę- zwłaszcza przed okresem, ale to już są nieliczne przypadki... Po jakimś czasie udało mi się wejść w tregginsy. Ale to nadal nie to...
Dlaczego? Bo ja więcej takich błędów popełniałam...
Dzień zaczynałam od kawy. Kawy, która zabijała we mnie poczucie głodu. Nie jadłam śniadań, obiadów, jadłam kolacje. Późną i obfitą... I guzik z tego, że jakby to rozłożyć na cały dzień to jadłam bardzo malutko, skoro byłam i tak gruba...
Zmieniłam i to. Od jakiegoś czasu śniadanie jest obowiązkowe. Przecież i tak robię jedzenie dzieciom, te 2 kanapki przy okazji mogę zjeść. Staram się jeść obiady i co najważniejsze- staram się nie jeść kolacji, a jak już to najpóźniej o 19. I widzę, że są tego efekty. Jeszcze miesiąc i wrócę do wagi sprzed roku (bo niestety, ale w zeszłoroczne szorty nie wchodzę jeszcze)...

Nie stosuję diet, bo nie mam do tego cierpliwości, nie uprawiam sportu, bo brak mi systematyczności- od lat cierpię na tzw. słomiany zapał... Ileż to razy zaczynałam biegać, by po 3 razach mi się odwidziało... Ot jedynie trochę spalę tłuszczyku na działce :)

Nie mam wagi, nie ważę się. Wskaźnikiem spadku wagi są ubrania. I kurczę powiem Wam, że zajebiście się dziś czuję :)) Choć nie zauważyłam żebym jakoś szczuplejsza była :D

A może Wy macie dla mnie jakieś rady?

http://www.body4you.pl/


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku

3 komentarze:

  1. Najważniejsze to nie dać się zwariować. Nie warto katować się dietami. Lepiej powolutku zmieniać swoje nawyki żywieniowe, poćwiczyć trochę i przede wszystkim uwierzyć w swoje możliwości- a wszystko na pewno się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę powodzenia w dążeniu do celu. A słodycze...no cóż to też moja bolączka i nałóg

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam poczytać jak uchronić dziecko przed oparzeniami http://www.kreatywna.pl/styl-zycia/dziecko/kapiesz-dziecko-naturalnie/

    OdpowiedzUsuń

Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger