Nie wiem, co mnie natchnęło do napisania tego postu. Czy zdjęcie dodane na profilu Doroty Zawadzkiej, czy też może fakt, że nasłuchałam się muzyki z lat 90. na kanale Kino Polska Muzyka. A może to, że buszując po sieci natknęłam się na notkę o Esmeraldzie i zapragnęłam obejrzeć dwa ostatnie odcinki...
Tak. Tęsknię za dawnymi czasami. Bywają dni, że duszę się w tej nowoczesności, chcę jak najbardziej się od niej odizolować.
Chciałabym wrócić na jeden dzień do tamtych czasów.
Gdy nie było komputera. Telewizja emitowała dwa kanały, potem doszedł Polsat i TVN.
Gdy masowo kupowało się kasety i zgrywało przeboje z radia (hmmm, byłam piratem?)
Mieszkałam na wsi, gdzie było duużo atrakcji. Rodzice zajmowali się rolnictwem, a my, dzieci, szukaliśmy zabawy wszędzie.
Moje pierwsze wspomnienie sięga dnia, a raczej nocy, gdy miałam wybrać się z mamą do miasta po kurtkę zimową. Tak się tym stresowałam, że śniło mi się, że staliśmy na przystanku, podjechał autobus, mama wsiadła a ja nie. Autobus odjechał a ja biegłam za nim... Ile miałam lat- 4, 5?
Kolejne wspomnienie- mama urodziła najmłodszego brata. Pojechaliśmy z tatą do Jarosławia. Zatrzymywałam się pod każdym kioskiem Ruchu, bo chciałam zabawki. 5 lat.
Lub też, gdy miałam 2-3 lata i uciekłam tacie... Nie, tego nie pamiętam- to mi opowiedzieli. Więc mama była w polu, ja zostałam z tatą. Wykorzystując jego nieuwagę, poszłam do mamy. Kilometr od domu, w pole, gdzie wcześniej byłam tylko raz...
-Tata wie, że tu jesteś?
-Wie.
Nie wiedział... Obleciał pół wioski, by w końcu przybiec do mamy z tekstem, że "Monika zginęła".
Skłonność do ucieczek po mnie odziedziczył teraz Filip...
Pamiętam "wojny" z tatą, bo my chcieliśmy wieczorynkę, a w tym czasie emitowano "Koło fortuny".
Pamiętam, gdy stałam na rogu domu i z zazdrością patrzyłam na dzieci, idące do szkoły. Tak bardzo chciałam chodzić, że zapisami mnie w wieku 4 lat do przedszkola... Wtedy to była rzadkość. nauczycielki śmiały się, że powinnam dostać order za najdłuższy staż w szkole...
Czasy podstawówki, gdy wymienialiśmy się "karteczkami" (to były karteczki z notesu, kolorowe, z bohaterami bajek), potem kartkami z segregatora- też z bohaterami bajek, ale weszły w modę karteczki z członkami zespołów- Spice Girls, Backreet Boys, nasze polskie Just 5 czy LO27. Pamiętam to do dziś, jak siedzieliśmy na drewnianych schodach "donikąd" i chwaliliśmy się łupami...
Pamiętam wielką szafę, w której rzędem stały książki, taka mini biblioteka (nasza szkoła była mała, filialna, 4 klasy, zresztą nawet nas w klasie było tylko 6)... To wtedy zapałałam do nich miłością... Plastuś, W aeroplanie, Karolcia czy moje ukochane Dzieci z Bullerbyn.
Poza szkołą był też dom...
Zabawy na drodze w "Palanta", w coś jeszcze, nie pamiętam nazwy, coś z ogniem chyba było. Wtedy przejeżdżał jeden samochód na godzinę, więc wolno nam było, było w miarę bezpiecznie.
Gdy padał deszcz siedzieliśmy w domu i graliśmy w "Państwa- miasta", pokera czy black jacka. W wojnę czasem też...
W zimie napełnialiśmy worki po nawozie sianem i zjeżdżaliśmy z pobliskiej górki. Nawet na obiad nie przychodziliśmy... Czasem wpadliśmy na moment, napełniliśmy kieszenie drożdżowymi bałabuchami dla siebie i kolegów.
Najczęsciej bawiłam się z chłopcami, koleżanki miałam dwie, ale jak to z dziećmi bywa- musi być para, trójka to już o jedno za dużo. Rzadko było tak, że byłyśmy w zgodzie całą trójką. Zawsze kolegowałyśmy albo ja z jedną, albo z drugą, albo one we dwie... Koledzy byli zawsze. To z nimi budowałam domki na drzewie, z nimi próbowałam ściągnąć moją nartę z wysokiego drzewa (nie pytajcie, skąd się tam wzięła, bo sama nie wiem), z nimi zbierałam kasztany...
"Majówki" czy październikowy "Rózaniec" to był pretekst do spotkań niemal całej wiejskiej dzieciarni.
Święta...
Święta to były święta, gdy cała rodzina się spotykała, gdy nieraz miejsca w domu brakowało... Ale było pięknie, czuło się tą świąteczną atmosferę w powietrzu. Nie było tyle światełek na posesjach, na to moda przyszła dużo później... Starsi kuzyni, kuzynki, których się nieraz widziało tylko dwa razy w roku. Pamiętam, że w pewne święta było tak dużo śniegu, że byliśmy odcięci od świata, nie przejeżdżały samochody. Rodzina pieszo przyszła, po zaspach... Czy teraz komuś by się chciało?
CDN...
Spodobał Ci się mój post?
Bądź na bieżąco- polub wariatów na Facebooku
12:45
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Miło się tego wszystkiego czytało. Też czasem tęsknię za dawnymi czasami. Co prawda urodziłam się w 93 roku, ale i tak brakuje mi spontanicznych spotkań na żywo zamiast czatów na fejsie, zero troski o przyszłość czy słodyczy, których aktualnie nie ma. Pamiętasz słoik Snicersa ?
OdpowiedzUsuńPamiętam... Tyle mam tych wspomnień, że nie wiem, kiedy skończę pisać te posty :) a jak bym napisała wszystko w jednym to pewnie epopeja by mi wyszła :D
UsuńKiedyś były inne czasu, chyba nasze dzieci tego nie pojmą ;)
OdpowiedzUsuńMam podobne wspomnienia...ja też zwiałam raz tacie, a właściwie go zgubiłam na targu i poszłam sobie do domu...
OdpowiedzUsuńKiedyś to się żyło! Aż dziw, że nie było kompuetera i innych bajerów, a mimo to było o wiele lepiej:). Smak dzieciństwa, tego się nie zapomina!
OdpowiedzUsuńJa również mam podobne wspomnienia... karteczki, zespoły.. ja dodałabym jeszcze oprócz SG i BSB Kelly Family :P
OdpowiedzUsuńRówniez zjeżdżaliśmy na workach z sianem, albo na sankach w miejscach gdzie nie wolno nam było (tylko rodzice o tym nie wiedzieli ;) ).
Pamiętam jeszcze, jak babcia ogrzewała małe kurczaczki lampą w kuchni ;)
Opowiadali mi też, że podmieniłam dziadkowi małe króliczki w klatkach (takie nowo narodzone) :D A skakałaś na gumie, skakance czy grałaś w klasy? Aaa, my jeszcze w statki graliśmy i domino układaliśmy :)
(Rocznik 84).
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
o tak, zapomniałam o Kelly Family, o gumce, skakance... Tyle tego jest, że nie sposób spamiętać. Dziś sobie na kartce spisuję, co przypomnę :) Rocznik '88
OdpowiedzUsuńkochana teraz dopiero widzę nową szatę twojego bloga i powiem ci ,że jest piękna....:****
OdpowiedzUsuńczasem miło powspominać..
OdpowiedzUsuńod przeczytania tytułu postu cały czas nucę piosenkę :D
Heh.. ja też mam podobne wspomnienia. Moje dzieciństwo pół na pół - rok szkolny miasto a wakacje i niektóre weekendy w roku szkolnym wieś. Nie oddałabym swojego dzieciństwa za nic w świecie. A " Dzieci z Bulerbym" to moja ulubiona książka dostałam ja kiedyś w nagrodę na obozie wakacyjnym i czytałam ją przynajmniej raz w roku, czasem częściej :)
OdpowiedzUsuńLubię wracać do starych czasów gdy największym problemem była zepsuta zabawka, noc była do marzeń a dzień do zabaw :)
OdpowiedzUsuńniestety czasy szybko się zmieniają i czasami ciężko nadążyć, a to co było kiedyś wspomina się z żalem
OdpowiedzUsuńCudnie się czyta takie wspomnienia. Ja też mam ich ogrom i tęsknię za tymi czasami, najpierw za dzieciństwem w małym miasteczku, potem za czasami licealnymi w mieście. To były czasy, aż się łezka w oku kręci...
OdpowiedzUsuńoj kiedys były inne czasu..
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienia są podobne tylko bardziej miejskie :)
OdpowiedzUsuńja również często tęsknie za starymi czasami. Jak się było małym i się z innymi dziećmi budowało bazy w krzakach z kartonów, bawiło się w sklep w piaskownicy, grało się w gumę pod blokiem. Nagrywanie piosenek na kasety też pamiętam :D Też byłam piratem hehehe :D No ale szkoda, że te czasy nie wrócą ;/
OdpowiedzUsuńJeju, jakie świetne wspomnienia... ;) Tak, pamiętam te karteczki, w państwa-miasta to nawet niedawno jakieś 3 lata temu grałam ;) W ogóle zmieniłaś wygląd bloga, co? Jak dla mnie świetny, bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńFajnie się wraca do takich wspomnień - może to dlatego, że to czas beztroski, kiedy człowiek nie był jeszcze w takim reżimie codzienności. Teraz możemy co najwyżej dbać o to, aby i nasze dzieci miały takie fajne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPrzeszłość-młodość nie wróci, jednak wspomnienia pozostają;-)
OdpowiedzUsuńDobrze że chociaż zostają wspomnienia.
OdpowiedzUsuńOjej i ja wiele rzeczy pamiętam, i nagrywanie muzyki z radio na kasety, koło fortuny, wieczorynki, Karolcię, Dzieci z Bullerbyn i wiele innych. Tyle wspomnień. Zdałam sobie sprawę, że robię się stara.
OdpowiedzUsuńDzieci z Bullerbyn to nadal jest moja ulubiona książka z okresu młodości. Twój post przeniósł mnie w te piękne dla mnie lata. Pomarzyłam, powspominałam o wakacjach w górach, o dziecięcych problemach ... ach! jak miło. Szkoda, że to już było i nie wróci ;(
OdpowiedzUsuńTo były czasy ! Wtedy to każde dziecko z każdym się znało, a nie to co teraz, czasem sąsiedzi się nie znają, no bo przecież internet :/ Karteczki też pamiętam. Wyprawa na drugie podwórko by się wymienić była wielką wycieczką :D
OdpowiedzUsuńach, beztroskie dzieciństwo! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam wspominać te piękne czasy, cały dzień na dworze, siedzenie w domu to była dla nas kara (nie to co dla dzisiejszych dzieci...), zabawy wymyślane przez nas, zbieranie czegokolwiek, wyobraźnia...
kurcze, niech ktoś wynajdzie wehikuł czasu! :D