20:44

Zabawki dla dzieci

Zabawki dla dzieci
Zabawki to nie są nasze fanaberie... Moja teściowa zwykła mawiać, że w jej czasach dzieci bawiły sie pokrywkami i patykami a moje dzieci mają wszystko. No bez przesady- w totka nie wygrałam, więc i wszystkiego nie mają :)
22:16

Praca w domu vs. dziecko

Praca w domu vs. dziecko
 Praca w domu ma swoje zalety ale i wady. Zwłaszcza jeśli ma się dzieci. Owszem, mogę sobie ugotować spokojnie obiad, w południe podlecieć do szkoły po chłopców, mogę sobie posprzątać i mogę zagrać z chłopakami w grę. Mogę też zarwać noce, wykańczać organizm kolejną kawą czy Tigerem. Mogę też usłyszeć, że mąż na mnie pracuje a ja siedzę w domu i nic nie robię, bo co to za praca w domu.

Nie zarabiam kokosów. Nie biorę zleceń na oślep. Nie dałabym rady. Złamałam się dopiero teraz, wzięłam duże i szybkie zlecenie. Bo Mikołaj, bo święta. Bo zawsze coś dorzucę do budżetu.
21:34

No i mamy 2 latka...

No i mamy 2 latka...
Jan swoje urodziny miał co prawda 19 listopada, ale imprezkę robiliśmy mu dziś. Był tort, byli goście, były prezenty. Świeczkę zdmuchnęłam ja, bo Jan zafascynowany był kolejką elektryczną, nawet zdjęcia nie zrobiłam...

Zatem...
16:18

Jak sobie radzi matka trójki dzieci?

Jak sobie radzi matka trójki dzieci?
Tak samo jak matka jednego dziecka czy dwóch...

Często ktoś mi mówi, że mnie podziwia, pyta, jak sobie daję radę... Zawsze odpowiedź jest jedna- normalnie, że troje dzieci to nie jest wielki wyczyn. Podziwiać to można kogoś, kto ma piątkę dzieci, dziesiątkę- bo i tak się zdarza. Trójka to tylko jedno więcej niż dwoje i dwa więcej niż jedno. Wystarczy tylko odpowiednio planować czas.
10:18

Pytanie bez odpowiedzi...

Pytanie bez odpowiedzi...
 
Śmierć młodego, zdrowego człowieka. Człowieka, którego się znało i lubiało, zawsze skłania do reflesji.

Co jeśli...?

Skoro śmierć przychodzi tak łatwo... Przecież nie wiadomo, co czai się za rogiem. Czy nie wylecę w powietrze, podczas robienia zakupów?
09:00

Ku refleksji...

Ku refleksji...
 Żyjesz... Cieszysz się życiem, masz wiele pasji. Uśmiechem witasz każdy dzień, uśmiechem go żegnasz...

Nie myślisz o śmierci, przecież jesteś jeszcze młody, młoda...
21:45

Bajka na dobranoc...

Bajka na dobranoc...
Za siedmioma lasami i siedmioma górami żyła sobie dziewczynka Malwinka. Nie miała ani mamy, ani taty. Zaopiekowała się nią dobra pani- Eulalia, która mieszkała na skraju lasu. Kobieta kochała ją mocno i bardzo o nią dbała.

Niestety, los bywa okrutny.
14:08

Mała rzecz, a poprawia humor.

Mała rzecz, a poprawia humor.
 Jak Wam pisałam byłam dziś w mieście. Wielkie wyjście kury domowej :)
Co prawda nie udało mi się podejść do Rossmanna, by kupić podkład po promocji, ale za to załapałam się na fryzjera.
13:59

Dziecko + facet = bałagan

Dziecko + facet = bałagan
 Przynajmniej u mnie :)
Pisałam Wam wczoraj na facebooku, jak to moje dzieci się „wykolacjowały”, w czasie, gdy ja pojechałam do koleżanki, a oni zostali z ojcem. Jak mówi przysłowie- kota nie ma myszy harcują, nie ma matki- można jeść słodyczy do woli. Mają szczęście, że ich brzuszki w nocy nie bolały. Oczywiście wróciłam, wszędzie okruszki, zabawki, trzeba było podwinąć rękawy i wziąć się za porządki.
Dziś znów miałam wyjazd. Odprowadziłam Marcina do szkoły i od razu wsiadłam w autobus. Wróciła, wysiadłam z autobusu pod szkołą i odebrałam go. Jasiek i smarkający Filip zostali z ojcem.
13:20

Leniwie...

Leniwie...

Smutno się na blogu ostatnio zrobiło. Dlatego mam dla Was coś na osłodę- pyszny sernik, z przepisu, który dostałam od Małgosi z bloga takajazwyczajna.blogspot.com/
11:29

Żałobna niedziela...

Żałobna niedziela...
 Świat nadal żyje wczorajszymi wydarzeniami we Francji. Na ten temat już się wypowiedziałam wczoraj- NIE dla imigrantów!

Między jednymi informacjami a drugimi zastanawiam się nad tym do czego zmierza świat... Do zagłady?

Polskę opanowała jesień, powoli wszystko wymiera, piękne kwiaty możemy spotkać jedynie w sklepie ogrodniczym- http://www.sklepogrodniczy.pl/. Zmierzamy do zimy, gdy biel otula otoczenie... Nie ma roślin, liści na drzewach, zwierzęta zapadają w sen zimowy.

Czy światem również zawładnęła jesień? Nie, nie ta astronomiczna... Ta życiowa! Popatrzcie, ile wokół nas śmierci. Niczym rośliny, gdy nadchodzi jesień schną, tak ludzkość wymiera. Może to mocne słowa, ale nie ma tygodnia, żebyśmy nie słyszeli o setkach ofiar...

Potem już tylko zima- koniec. Czy proroctwa, z których jeszcze jakiś czas temu się śmiałam się sprawdzą? Czy zmierzamy do końca świata? Tego świata pełnego zła, brutalności, okrutnej bezmyślnej śmierci?

A może lepiej, żeby się skończył? Do czego on prowadzi? Czy takiego życia chcemy dla naszych dzieci, wnuków? Strach przed brutalną śmiercią, strach przed pójściem do kina, na mecz, na zakupy?

Przecież po zimie przychodzi wiosna, gdy wszystko rodzi się do życia. Znów jest świeże, czyste, nieskażone brudem... Może ten nowy świat byłby lepszy?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:20

NIE dla uchodźców!

NIE  dla uchodźców!
Od rana z bijącym z niepokoju sercem wsłuchujemy się w informacje o Francji. Tyle ofiar, terroryzm na taką skalę, zamknięte granice, stan wyjątkowy...

Dzisiaj Francja, jutro... Niemcy, Grecja, Polska?

Byłam, nadal jestem przeciwko sprowadzaniu uchodźców... Gdy widziałam łodzie pełne zdrowych, młodych mężczyzn, zostawiających w kraju opętanym wojną żony i dzieci myślałam tylko o tym, że to wszystko się tak dobrze nie skończy, że oni tu po coś jadą...

Już wiemy po co!

Pojawiały się głosy sprzeciwu obywateli krajów, pojawiały się informacje o burdach, gwałtach... Rządzący Unią Europejską „prosiły” kobiety, by nie ubierały się w bluzki z dekoltami, krótkie spódniczki, pod znakiem zapytania stanął coroczny festiwal piwa w Niemczech. Europejscy włodarze powoli dostosowywali się do tych uchodźców. I jak na to patrzyłam- zadawałam sobie pytanie- czy to nie powinno być na odwrót?

Typowy Polak, który chce wyjechać do pracy za granicą- szlifuje język, np. w http://www.centrumtlumaczen.pl/ , kupuje bilet, a gdy już jest w innym kraju dostosowuje się do tradycji tam panujących! Nie na odwrót! Tak samo Syryjczycy- oni są tu gośćmi, w dodatku- niechcianymi przez Europejczyków, nie mogą mieć przyzwolenia na takie zachowania, na zmienianie państw według swojej wiary! Bo z tego tylko nieszczęście, łzy i śmierć!

Wiecie, jaka była moja druga myśl po tym, gdy dowiedziałam się, że PiS objął władzę? Że oni nie zgodzą się na przyjęcie uchodźców do Polski...

Czy tragedia we Francji otworzy oczy władzom Unii Europejskiej? Czy zatrzymają tą donikąd prowadzącą pomoc? Mam nadzieję. Szkoda tylko życia tych niewinnych ludzi, którzy może byli przeciwni przyjmowaniu uchodźców.

I nie rozumiem też toku myślenia muzułmaninów... Wyciąga się do nich rękę, wyciąga z wojny, a oni się tak odpłacają? Tak każe religia, sumienie?

Nie, nie chcę ich tutaj. Jeśli mam wybór, że zginą moi rodacy albo oni, to chyba wiecie, co bym wybrała... Możecie mnie nazwać rasistką, osobą nieczułą na cudze cierpienie... Ale niech oni wracają tam do siebie, niech sobie u siebie robią burdy i mordują!

Solidaryzujmy się z Francuzami...

[*][*][*]
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
11:26

Sobotnie świętowanie

Sobotnie świętowanie
 Niemal w każdym domu sobota to święto... sprzątania!

Tańczymy z miotłą, wywijamy z odkurzaczem... Mimo, że cały tydzień dbamy o porządek, to jak przyjdzie sobota, to nazbiera się tego wszystkiego dosyć dużo... Przynajmniej ja tak mam.... Dodatkowo jeszcze robię tak, by w niedzielę mieć jak najmniej pracy, nawet przy obiedzie- ubijam mięso na kotlety, gotuję makaron na rosół itp... A jeszcze ciasto przecież powinno być...

I tak zasuwam od rana do wieczora, przeklinając pod nosem pojęcie weekendu jako czasu do odpoczynku... Przepraszam, czego? Czy jakaś matka w niedzielę ma labę? A zwłaszcza matka więcej niż jednego dziecka? Posprzątasz zabawki, by po chwili z powrotem leżały na podłodze. Umyjesz podłogę, potrzesz środkiem nabłyszczającym- za moment wyleje się herbatka czy mleko. A jeszcze w łazience potop, bo dziecko autko chciało umyć. Sprzątniesz łazienkę, wychodzisz na korytarz a tu cała ściana zalana- marzysz o osuszaczach pomieszczeń, np. tych http://www.osuszacze.watersmile.pl/scienne/ .

I tak w kółko do wieczora. I nadchodzi 21.00, dom otula cisza a Ty leżąc w wannie marzysz o wolnym weekendzie... Kiedy to będzie? Za 18 lat? Poczekasz...

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
19:19

Zakupy przez internet- oznaka bogactwa?

Zakupy przez internet- oznaka bogactwa?
Wręcz przeciwnie!

Pisałam kiedyś, że kurierzy i listonoszka zaglądający do mnie dość często koli w oczy pewne osoby. Apogeum ich najazdów było przed loterią, gdy bywało, ze jednego dnia przyjeżdżało trzech kurierów i zaglądnęła jeszcze Pani listonosz.

Teraz już się trochę uspokoiło, ale nie będę ukrywać, ze dość często dostaję przesyłki.

Czy to oznacza, że śpię na kasie? Wręcz przeciwnie. Korzystam z okazji. Zakupy robię przeważnie w tych samych sklepach, często dostaję kupony rabatowe na następne zakupy, dostaję newslettery. A przecież tak, czy tak muszę kupić ubrania sobie czy dzieciom. Bo Jędrek jednak tradycyjny jest w tych sprawach. Zakupy przez internet często są sporo tańsze, często wysyłka jest darmowa. A tu, w tej dziurze? Jest mało fajnych sklepów, a jak już to ceny z kosmosu. Jarosław nie ma nie fajnej oferty zakupowej. A żeby tam dojechać trzeba wyłożyć dychę na autobus lub dwie na paliwo i zmarnować pół dnia... Więc chyba nie ma się co dziwić, że wybieram to, co wygodniejsze. Ponadto mogę pobuszować w kilku sklepach, porównać oferty... Trafiając na promocję w Smyku kupiłam starszakom kurtki po 90 zł a Janowi za 53 zł. Ciekawe gdzie bym kupiła fajne kurtki w tej cenie. A sorry, widziałam dziś na bazarze za 35 zł. Kurteczki dość modne... 15 lat temu!

Ponadto jest też aspekt współprac, konkursów, z których większość paczek przychodzi. Na chwilę obecną spodziewam się ich ok. 10 w najbliższych dniach. I to oznacza, że jestem bogata? Nie, to oznacza, ze jestem łowcą okazji- łał, brzmi dumnie :) I że oszczędzam.

A tak na serio- wolę kupić sobie buty w http://sklep-luz.pl/ niźli w tanim markecie na Piłsudskiego w Jarosławiu.

A jak to jest u Was z zakupami? Online czy real?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
08:30

Dziecko demolka

Jan... poematy można o nim pisać. 2 lata kończy za kilka dni, a jednak bunt dwulatka przechodzi od... prawie roku :)))

Mimo że wszyscy wołają na niego „Andrzejek” bo ponoć łudząco przypomina ojca, to charakter chyba ma mój. I nie chodzi tylko o ten bunt...

To człowiek demolka jak ja.

Monika tygodniowo tłucze przynajmniej 2 sztuki szkła, Jan niszczy wszystko co ma pod ręką- myszkę, pilot, a mój telefon to już taki wymęczony, że wstyd go gdziekolwiek wyciągać...

Ostatnio zniszczył mój barek. To znaczy szafkę- barek, ale służący do przechowywania pampersów. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała kupić metalowe szafki z http://erabox.pl/ .

Ja w jego wieku już dwa razy meble zwaliłam na siebie. Tłukąc- o zgrozo- ślubny serwis rodziców. Rok później uciekłam ojcu. Matka była w polu, ja zostałam z ojcem. Widać nudno było, więc postanowiłam iść do matki w pole- jakieś pół kilometra od domu. Ten pół wsi obleciał, zanim do matki poszedł z nowiną, że Monika zginęła. O tu suprise- Monika jest :) Matka mi zapuszczała włosy. Ale czteroletniej Monice odbiło. Poszła do sąsiadki z informacją, że mama prosiła, żeby mi włosy ścięła (nie oszukujmy się- w '92 roku na wsi się do fryzjera nie chodziło). W każdym razie wróciłam z włosami do szyi. I wcale Wam nie powiem, co się działo w domu :D

Takich występków miałam trochę. Wbrew pozorom nigdy nie byłam grzecznym dzieckiem. I jak sobie pomyślę, że Jan się całkowicie wdał we mnie, to chyba boję się jutro obudzić...
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
16:17

Alkohol? Nie! Dziękuję!

Alkohol? Nie! Dziękuję!
 Nienawidzę alkoholu.

Albo nie! Nienawidzę ludzi go nadużywających.

Nie będę zgrywać z siebie świętoszki- bo zdarza mi się wypić piwo, czasem kieliszek wódki czy wina. Nawet dwa. Nawet zdarzyło mi się kilka razy w życiu upić. Jednak moje dzieci nigdy mnie pijanej nie widziały. Nawet jak coś zdarzy mi się wypić to nigdy podczas ich obecności.

Nic mi do tego, czy ktoś pije czy nie. Jego sprawa. Każdemu zdarzy się od czasu do czasu upić- wszystko jest dla ludzi, alkohol też.

Nie mogę patrzeć jedynie na ludzi, którzy piją dzień w dzień do upicia, doprowadzając się do ruiny, upodlając się. I będę szczera- pisząc to mam w oczach ludzi, których znam. Już nawet praktycznie się z nimi nie spotykam.

Nałóg. Niby rozumiem, ale jednak nie. Czy naprawdę nie ma się siły, motywacji, by go zwalczyć? Czy na „trzeźwo” nie można udać się do kliniki leczenia uzależnień, np. tu http://www.mandalawroc.pl/ ? Uwolnić się od zgubnego napoju?

Ile ludzi straciło przez alkohol wszystko? Rodzinę, dom, szacunek? Po co doprowadzać się do takiego stanu?

Po co?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
15:21

Karta Dużej Rodziny. Hit czy Kit.

Karta Dużej Rodziny. Hit czy Kit.
 
Postanowiłam dziś poruszyć temat KDR. Dlaczego dopiero dziś? Bo dopiero kilka dni temu pierwszy raz na niej skorzystałam. Niecałe 2 złote. Majątek, nie?

Karta Dużej Rodziny to program zniżek dla rodzin z trójką lub więcej dzieci. Ma ona ich wspomóc. O ile początkowo jej partnerzy przyprawiali mnie śmiech, bo mało kogo z wielodzietnej rodziny stać na pobyt w luksusowym hotelu czy na zakup mega drogich sztućców, to teraz powoli zaczyna się coś dziać. Dołaczają nowi partnerzy, zaczyna robić się ciekawie. PKP, Play, Bonito, to tylko niektóre z firm oferujących zniżki. Tanie wejściówki na basen czy do teatru...

Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie miała jakiegoś „ale”. Mianowicie. W naszej okolicy KDR „stoi”. Gospodarze miast niezbyt zabiegają o nowych partnerów. Przecież to taka podkarpacka dziura.

Brakuje mi zniżek do aptek, na artykuły szkolne, ubrania dziecięce. Nie wiem, może w innych województwach, większych miastach, system zniżek jest bardziej rozwinięty niż u nas.

Choć znając życie- będą woleli dać upust na junkersy gazowe, niż na ubrania dla dzieci.

Karta Dużej Rodziny. Hit, czy kit? Hmmm.... Moim zdaniem jest to program nobilitujący do miana hitu. Jednak dużo mu jeszcze brakuj. Rządzący powinni pomyśleć o realnych potrzebach rodziny wielodzietnej a nie bazować na swoich poglądach. 

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:07

Wsłuchując się w ciszę...

Wsłuchując się w ciszę...
Każdy z nas ma chyba chwile, gdy chciałby zaszyć się gdzieś w najdalszy kąt, by odpocząć psychicznie. Kiedy każdy dźwięk go drażni, pragnie ciszy...

Ja mam dziś taki dzień. Cały dzień słuchałam rozmaitych dźwięków- odgłosów traktora, kombajnu, wrzasku, kwiku, jęku. Gdy dzień się kończył, zapadał powoli zmrok, marzyłam o jednym- by jak najszybciej zaznać ciszy. Drażnił mnie każdy dźwięk- nawet ten, gdy kotek pił mleko.

W takich chwilach współczuję wszystkim nauczycielom, zwłaszcza przedszkolnym. Pewnie zaraz jak wszystkie dzieciaki opuszczą placówkę, opierają się o meble przedszkolne i wdychają ciszę.

Tak jak ja teraz ją wdycham. Nie potrzeba mi filmu, muzyki. Tylko jej- ciszy. Ładuję akumulatory na jutrzejszy, równie intensywny dzień- jak każde inne przecież. Odprężam się, odpoczywam... Marzę, by ten stan trwał i trwał... Podnoszę opadające powieki, próbuję odgonić sen. Niech wróci za godzinkę najwcześniej... Ja się jeszcze muszę nacieszyć. Jutro już tej ciszy nie będzie...

Rano o 5 przytupta Jan, rzucając jak zwykle we mnie kubkiem. Trzeba będzie iść przynieść mu mleczko, śniadanie. Podrzemać do 6:30 i wstać, by rozpocząć nowy dzień... Głośny, jękliwy, denerwujący, przepełniony marzeniami o ciszy i spokoju. A jednak normalny i swojski...
I najlepszy, bo z nimi!


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:52

11 listopad

11 listopad
11 listopad 2015 r. 97 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości.

To właśnie 97 lat temu, klęską Niemiec, zakończyła się I wojna światowa. 97 lat temu podpisano rozejm w Compiegne.

Tradycją w naszym kraju są niepodległościowe manifestacje, uroczystości. Polacy wywieszają biało- czerwone flagi, w telewizji roi się od programów historycznych.

Jednak czy Polacy nadal masowo świętują ten dzień jak należy? Czy przystaną, zastanowią się nad przesłaniem tego dnia? Nie. Dla większości to jedynie dzień wolny od pracy, od szkoły. Dzień, gdy można pospać do południa, a potem ewentualnie wyskoczyć na jakiś przemarsz niepodległościowy. Ale jedynie dla rozrywki. Zawsze to coś nowego, można pokazać dziecku panów w mundurach na koniach... Szkoda tylko, że wszystkie sklepy są pozamykane, bo chętnie zrobilibyśmy shopping. Niestety, największa hurtownia ubrań w mieście zamknięta na cztery spusty.

Świat pędzi do przodu, ludzie przestają się zastanawiać nad tym co było niemal 100 lat temu. Toż to prehistoria!

A jednak! Przecież, gdyby nie wydarzenia sprzed wieku, gdyby nie ludzie walczący podczas wojen, powstań być może nie byłoby Polski na mapie. Czy współcześni ludzie mieliby na tyle chęci, by walczyć o ojczyznę? W czasach, gdy wystarczy obiecać 500 zł na dziecko, by wygrać wybory? Co Wam to przypomina? Bo mi czasy Złotej Wolności Szlacheckiej, gdy król przekupywał szlachtę, byle tylko osiągnął swój cel. Bo tacy niestety jesteśmy- przekupni. Nie wiem... Może czasy nas tego nauczyły... Wydaje mi się, że prawdziwy patriotyzm w Polsce, patriotyzm skłonny podjąć walkę o dobro ogółu zakończył się wraz z Okrągłym Stołem. Wydaje się, że skoro Wałęsa i Solidarność obalili komunizm to już jest ok.

Nic bardziej mylnego! Miłość do Ojczyzny, gotowość o walki o Nią powinna być pielęgnowana. To nie sztuka przejść się w marszu niepodległościowym z obowiązku czy z nudów. Sztuką jest mieć serce do ojczyzny! Zwłaszcza, że żyjemy w dość niepewnych czasach

Dlatego, pomyślmy choć minutę nad wydarzeniami sprzed 97 lat. Oddajmy hołd żołnierzom, którzy wywalczyli dla nas wolność, którzy polegli w walce...


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:13

Matki rozwiązują zadania domowe...

Matki rozwiązują zadania domowe...
...przez internet!
Członkostwo w różnych grupach na facebooku często daje mi tematy do pisania postów. Od jakiegoś czasu obserwuję dziwne zjawisko... Rodzice wstawiają zdjęcia poszczególnych stron podręczników, czy piszą zadania... Z pytaniem- JAK TO ROZWIĄZAĆ? POMÓŻCIE!
Pomijając już fakt, że zadania te są najczęściej tak banalne, że chyba nawet mój Marcin by rozwiązał. Ja jestem matematycznym matołem, przyznaję, ale zadania z klas 1-3 rozwiązałabym z palcem w nosie. Jak przykład dziecku daje rodzic, który nie potrafi rozwiązać najprostszych zadań?
No i drugi aspekt- ten ważniejszy chyba! Dlaczego rodzice podsuwają dzieciom gotowe rozwiązania?
Czy dlatego, żeby „odwalić” zadanie domowe i mieć z dzieciakiem spokój? Po co ślęczeć nad zadaniem, póki dziecko nie zrozumie, jak można wrzucić post na facebooku i iść oglądać kolejny odcinek „M jak sraczka” z poczuciem, że „pomogło się” dziecku w zadaniu.
A może chcemy chronić dziecko przed „przemęczeniem”? Dlaczego biedaczek po 8 godzinach w szkole ma się jeszcze męczyć z zadaniem. „Ty idź synku pograj sobie a ja zrobię to zadanie”.

Wczoraj na zebraniu, u nas w szkole, był poruszany temat zadań domowych. Podobno ma ich nie być wcale, ewentualnie bardzo mało. Cóż. Nie jestem za tym, by tych zadań było bardzo dużo, ale powinny być. Dlaczego? Gdyż tylko w ten sposób dziecko może utrwalić wiedzę zdobytą w szkole. Dyrektor wspomniał też o tym, by pomagać dzieciakom w pracach domowych. I oczywiście trzeba pomagać. Tylko, że widzę, że niektórzy rodzice mylą „pomoc” z „wyręczeniem”. Jeśli ja pracuję z moimi dziećmi, to ślęczę nad nimi, póki sami nie dojdą do tego, jak coś mają zrobić. Kiedyś mieli narysować góry i morze. Na osobnej kartce rysowałam Filipkowi (bo Marcin już to wiedział) fale, muszelki, słońce, ptaszki a on na to patrzył i robił to samo na swojej kartce. I tak powinno być z zadaniami domowymi. Możemy pokazać, jak rozwiązać jedno zadanie, ale drugie i kolejne już dziecko powinno samo rozwiązywać.

Przyznam szczerze, że mi nikt nie pomagał w zadaniach. A nie przepraszam! Mama mi rysowała rysunki na plastykę. Bo ja takie same zdolności plastyczne mam jak matematyczne :) No ale jeśli chodzi o matmę, czy polski to sama. Choć przyznam, że system edukacji był inny. Wydaje mi się, że łatwiejszy.

Ale na litość Boską! Ułamki, gramatyka czy twierdzenie Pitagorasa jest nadal takie samo! Nie wierzę, że dorosły człowiek nie potrafi najprostszych rzeczy na tyle, by prosić o rozwiązanie zadania panią Anię czy Agnieszkę z grupy jakiejśtam!

Pomagajmy dzieciom, ale nie wyręczajmy ich. Przecież od nauki zależy ich przyszłość! Praca! Od Ciebie zależy, czy dziecko będzie pracować w najlepszym banku na kierowniczym stanowisku czy wykonywać sprzątać ulice. System edukacji w Polsce jest na tyle zły, że jest sporo materiału, za dużo jak na zaplanowane godziny lekcyjne. Nauczyciele muszą wykonać program i pędzą, to co nie zdążą na lekcji zadają do domu. I nie ma tu żadnej ich winy. Winę ponoszą ci którzy wymyślili ten program... Dlatego zadania muszą być i już :)


A gdyby ktoś po odrobieniu prac domowych zastanawiał się nad konstrukcją tarasu, gdzie wiosenną porą można się uczyć w otoczeniu przyrody, zapraszam do zajrzenie do firmy Metal- Gum, wykonującej zadaszenie tarasów
.
 Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:49

Marudnie...

Marudnie...
Ostatnio nie rozpieszczam Was postami... Brak sił, brak czasu, brak chęci. I nie jest to tak, że nie chcę pisać bloga, chcę, ale w ciągu dnia ciągle jest coś do zrobienia ostatnio a wieczorami już opadam z sił. Choć przyznam się, że lenistwo opanowało mnie nie tylko w sferze blogowej, ale chyba niemal w każdej...
Nie mam sił pisać regularnych postów.
Nie mam sił jakoś bardziej o siebie zadbać. Ostatnio nawet nie chce mi się zrobić nawet delikatnego makijażu, pomalować paznokci...
Obowiązki domowe robię jakby z przymusu, bez jakichkolwiek chęci.
O! nawet nie mam sił iść sobie kawy zrobić...
Pewnie wpływ na to ma pogoda- szaro, buro, mokro... Nic się nie chce. Choć jakby się zastanowić to mam tak mniej więcej od wypadku Filipa. Kilka problemów, trochę stresów i gotowe.
Mimo, że chodzi już do szkoły, rany się wygoiły to momentami mam wszystkiego dość. Jeszcze dochodzą moje bóle i bolączki. 

No i oczywiście wszystko odbija się na moim samopoczuciu... Taka kumulacja „dobijaczy”.
A jak mówią na chandrę najlepsze są zakupy. Miałam pewną kwotę na zakupy „tylko dla siebie”. No i w sumie kupiłam sobie kozaczki, traperki, kurtkę, spodnie, bluzkę... Ale resztę oczywiście wydałam na dzieciaki... Bo stwierdziłam, że mega niezbędne są im nowe spodnie, koszule i kapciuchy dla starszaków. No i jeszcze sweter kolejny dla Jędrka... Nie umiem zgarniać wszystkiego dla siebie, pewnie źle bym się z tym czuła. A tak każdy coś ma. Może jeszcze dla psa powinnam coś kupić w sklepie http://importmania.pl/ . Jest to bezpośredni importer produktów, zatem ceny ma konkurencyjne.
No i teraz czekam kilka dni na te zakupy, z nadzieją, że poprawi mi się humor choć trochę...
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
15:15

M. Przytuła- Sawicka „Busz tuż tuż”.

M. Przytuła- Sawicka „Busz tuż tuż”.
Jak Australia długa i szeroka
biegają kangury w podskokach”

Z czym nam się kojarzy Australia?
Zapewne z piękną rafą koralową, eukaliptusem, koalą czy kangurem.
Dziś chciałabym opowiedzieć o świetnej książeczce, wydanej przez wydawnictwo Novae Res.
„Busz tuż tuż” Małgorzaty Przytuła- Sawickiej to zbiór rymowanek, przybliżających różnorodność przyrodniczą Australii.
Mały kangurek, pani Emu, pani Dziobak, kolczatki- między innymi te zwierzęta są bohaterami krótkich wierszowanych historyjek.
Dziecko w ciekawy sposób poznaje zwyczaje australijskich zwierząt, zaznajamia się z pięknem tamtejszej przyrody. Jednocześnie każdy z 10 wierszyków niesie ze sobą jakieś przesłanie, morał, nauczkę na przyszłość. Przecież każde niewłaściwe, niegrzeczne zachowanie musi przynieść konsekwencje.
Całość dopełniają śliczne ilustracje autorstwa Katarzyny Flor.
Rymowanki sprawdzają się u nas, gdy już naprawdę nie mam sił na czytanie, a czytanie musi być u nas każdego wieczoru. :)

Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za możliwość zrecenzowania książki.
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:13

Kiedy nie dodzwonisz się do rejestracji...

Kiedy nie dodzwonisz się do rejestracji...
Wielokrotnie, czekając w kolejce do lekarza, jestem świadkiem sytuacji, gdy dzwoni telefon i nikt go nie odbiera, mimo że pań w rejestracji jest czasem i tuzin. Każda zatopiona w swoich papierach nie chce się odrywać od nich, by rozproszona nie popełnić błędu. A czasem też po prostu nie chce przerywać sobie przerwy na kawę.
Za każdym razem, gdy bezskutecznie próbuję dodzwonić się potem do przychodni mam w głowie ten obraz. Jaka jest moja złość, jak złorzeczę wtedy. Najpierw numer zajęty, potem nikt nie odbiera.
W takich sytuacjach marzymy o rejestracji online, ale takiej ogólnej, gdzie za jednym zamachem zarejestrujemy się do kilku różnych przychodni.

I uwaga, taka rejestracja online już powstała! Vizit.pl

Miejsce, gdzie mogę umówić wizytę do najlepszych specjalistów w każdej dziedzinie, z każdego urządzenia z dostępem do internetu. Jeśli jednak wolałabym pozostać przy tradycyjnym rejestrowaniu, to istnieje platforma V.HELP- wystarczy wtedy zadzwonić pod numer 534 949 982 i powiedzieć, czego szukam, a konsultanci zajmą się resztą.

Dzięki vizit.pl mogę zapisać się do lekarza, w dogodnym dla mnie terminie, nawet w środku nocy. Mam wtedy czas, by zastanowić się, czy wizyta nie koliduje z innymi planami.
Osobiście mam z tym problem. Mąż pracuje na trzy zmiany i różnie bywa z jego dyspozycyjnością. Dlatego, gdy zapisuję dzieci do lekarza specjalisty zawsze muszę się chwilę zastanowić, czy w danym terminie, o danej godzinie będzie miał nas kto zawieźć czy zostać w domu z resztą dzieciaków. Stresuje mnie to zawsze, bo wydaje mi się, że blokuję linię. Teraz jest szansa, że problem zniknie.

Wracając jeszcze do vizit.pl. Dzięki wyszukiwarce mogę znaleźć najlepszego specjalista w dziedzinie, o którą pytam- np. złamanie ręki, oparzenie, wrzody żołądka itp. Wystarczy wpisać schorzenie. A gdy już znajdę odpowiedniego lekarza, warto sprawdzić opinię o nim, co również udostępnia portal Vizit. Często bywa tak, że dany lekarz uważany jest za cudotwórcę a przy bliższym poznaniu okazuje się gburem bez szacunku do pacjenta. Przyznam się Wam szczerze, że wolę chodzić do doktora z podejściem do pacjenta, który wszystko mi cierpliwie wytłumaczy i wyjaśni niźli miałby odpowiadać półsłówkami czy z arogancją. Zawsze sprawdzam opinie o lekarzu- wolę wiedzieć, czego się spodziewam.

Korzystanie z vizit.pl to swoista oszczędność czasu, którego nie marnuję w kolejce do rejestracji czy na bezskutecznych próbach dodzwonienia się do poradni. Czas ten mogę poświęcić na dokończenie obiadu, na grę z dzieckiem, czy po prostu na relaks przy muzyce. I co ważne- jestem spokojniejsza.

Warta uwagi jest też strefa rodzica, gdzie znajdę wszystko, co kręci się wokół zdrowia dziecka. Od bazy szkół rodzenia, po najlepszych specjalistów medycyny dziecięcej. Podkreślić należy fakt, iż na stronie vizit.pl znajdę bazę douli, konsultantów/doradców laktacyjnych, szkół rodzenia i położnych z całego kraju. Jeśli Jędrek stwierdzi, że być może dzieci nie są jego, to znajdę mu tam też badania genetyczne, na ojcostwo- bo nasza strona na pewno pomoże ustalić dogodny termin i miejsce tych badań.

Ktoś zapyta- „jaką mam pewność, ze wszystko poszło dobrze? A jak okaże się, że żadnej umówionej wizyty nie ma?”. Nic z tych rzeczy! Po tym, jak dokonam rejestracji online poprzez portal vizit.pl otrzymuję telefon z Biura Obsługi Vizit z potwierdzeniem wizyty. Potwierdzenie takie dostaję również sms'em i mailem. Jeśli okazuje się, ze dany termin jest zajęty, to konsultant wspólnie ze mną wybierze inny- dogodniejszy. I teraz najlepsze w tym wszystkim- korzystanie ze strony jest bezpłatne!

A gdy już umówimy wszystkie wizyty, znajdziemy multum konsultantów i doradców warto przysiąść i poczytać blog Vizit: http://vizit.pl/pl/blog , gdzie znajdziemy szereg porad i artykułów dotyczących zdrowia całej rodziny!
Wybrałam dla Was kilka interesujących artykułów:
coś na czasie- Grypa czy przeziębienie
ciągle się waham, czy usunąć Marcinkowi migdał... Usuniecie migdałków- tonsillektomia
przyznam szczerze, że w naszej przychodni brak dobrego pediatry.. Jak wybrać dobrego pediatrę
Coś, co każda kobieta powinna robić każdego dnia... Samobadanie piersi

Moim zdaniem Vizit.pl ma szansę zrewolucjonizować tradycyjny system rejestracji do poradni specjalistycznych. Jest wygodniejszy i szybszy. A w dzisiejszych czasach to podstawa!

Vizit.pl ma swój profil na Facebooku:


Wpis powstał przy współpracy z vizit.pl

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:58

M. Baraniak „Sport w Zakopanem w okresie XX-lecia międzywojennego”

M. Baraniak  „Sport w Zakopanem w okresie XX-lecia międzywojennego”
Nie jestem wielką fanką sportu, jednak ta publikacja mnie zaintrygowała na tyle, że postanowiłam po nią sięgnąć. Sport prawie 100 lat temu... Jak wyglądał? Bez współczesnych udogodnień, cyfryzacji, sponsoringu...

Poznajemy dzieje typowych sportów zimowych, z czego w sumie i dzisiaj słynie Zakopane. Saneczkarstwo, narciarstwo, hokej potem pływanie, piłka nożna, jeździectwo czy lot balonem. Wszystko napisane jest prostym, zrozumiałym językiem. Tak, że nawet taki laik sportowy, jak ja wszystko zrozumie. Czyta się książkę łatwo, szybko. A potem wyobraźcie sobie tą minę męża i jego kolegów, gdy zabłyśniecie jakąś ciekawostką, gdy oni oglądają mecz :)) Komuś się wydaje, że sport dawniej równał się z dzisiejszą „ligą buraczaną”, jak to mój mąż mówi o wiejskich klubach piłkarskich, Nic bardziej mylnego! Czy wiecie, że w 1929 i 1939roku odbyły się mistrzostwa świata w narciarstwie a nasi polscy narciarze odnosili spore sukcesy?
Niedługo mikołajki, święta, myślę, że ta książka będzie świetnym prezentem dla każdego kto interesuje się sportem. Przecież warto zawsze zajrzeć w korzenie naszych zainteresowań. Ja swoją książkę przekazałam naszej szkolnej bibliotece- uważam, że na pewno będzie się cieszyła tam sporym zainteresowaniem.


Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za przekazanie książki.


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:28

Niedzielnie świątecznie

Niedzielnie świątecznie
Do południa wybraliśmy się na cmentarz na grób teścia i szwagra a teraz siedzimy w domu. Zjedliśmy obiad- dziś tradycyjnie rosołek, ziemniaczki z mięskiem z fileta i serem żółtym i ogórkiem a na deser budyniowiec drożdżowy z jagodami. Jako, że Jan jest na etapie samodzielnego jedzenia- umilają mu je uśmiechnięte sztućce, które otrzymaliśmy od Ostry sklep :) Przyznam się szczerze, że uwielbiam je, zawsze podkradam mu małą łyżeczkę do kawy a nożyk do smarowania masła. Ponadto te buźki są fluorescencyjne i świecą w nocy :)



Chcielibyśmy, by ten czas minął nam bez zbytniej obecności telewizora i komputera (ja też zaraz zmykam). Dlatego też postawiliśmy na gry- dziś na świetną grę, 3 w 1- „Memory na 3 sposoby” Kapitana Nauki. 

Gra zawiera 20 sztywnych kart z obrazkami. Możemy zagrać dzięki nim w 3 gry- uwielbiane przez chłopaków memory, znajdujemy też różnice między obrazkami, co wykorzystuję w ćwiczeniach logopedycznych, jak też zgadywanie różnic na czas- kto pierwszy ten lepszy. Zdjęcia sprzed dwóch tygodni, gdy Filipek miał jeszcze rączkę zdrową.



Gry te bardzo wspomagają pamięć, koncentrację i spostrzegawczość i bardzo je cenię. „Memory na 3 sposoby” sprawiły nawet, że ulubiona planszówka „Grzybobranie” kurzy się w kącie już jakiś czas :) 




A plany na dalsze popołudnie? Teraz pewnie chwila wytchnienia przy kawie, chłopakom ściągnę zabawki ze strychu (kara im zabrała), potem ćwiczenia logopedyczne i pewnie wieczorem jeszcze wybierzemy się raz na cmentarz. Jak u Was mijają te zadumane dni? :)

Sztućce- Ostry Sklep
Memory- Kapitan Nauka

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger