14:05

M. Szypowska "Szklane tarcze"

M. Szypowska "Szklane tarcze"
Czas II wojny światowej i okupacji jest jednym z najtragiczniejszych okresów w historii naszego kraju. Ulice zalane krwią, osierocone dzieci, owdowiałe kobiety i zburzone mury... Nie sztuka wyobrazić sobie ogromu cierpienia osób żyjących w tych latach.
Okrucieństwo tamtych czasów znam jeszcze z opowiadań mojej babci, która w dzieciństwie o tym opowiadała.

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o niesamowitej książce. Książce uchylającej co nieco z tamtych czasów.

„Szklane tarcze” Marii Szypowskiej to wciągająca opowieść o chłopaku, fotografie, który uwiecznił zniszczenia Zamku Królewskiego w Warszawie.
Stanisław, bo o nim mowa, postanowił wybrać się do ruin Zamku Królewskiego. Nie było to takie proste, gdyż mury były pilnie strzeżone przez niemieckich żołnierzy. Narażając swoje życie postanowił udokumentować zniszczenia, by pokazać potomnym ogrom okrucieństwa hitlerowców. Gdy już mu się to udało, pojawił się dylemat- gdzie ukryć klisze? Przecież to drogocenny skarb, ważny dla historii i w żadnym wypadku nie może dostać się w niepowołane ręce, a zwłaszcza w ręce hitlerowskiej kompanii.
Na szczęście Stanisław ma przyjaciół, którzy pomagają mu wykonać to zadanie. Narażają życie, przeżywają wiele przygód. Jednak czy się im uda?
Cześć z tych klisz przetrwała do dnia dzisiejszego i znajdują się w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, zatem swój cel Stanisław osiągnął, udało mu się przekazać przyszłym pokoleniom cząstkę swoich czasów, okrutnych czasów. Jednak, czy wszystkim bohaterom udało się przetrwać?
To już musicie się dowiedzieć sami...


Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za przekazanie książki do recenzji.
Książkę znajdziecie TUTAJ.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
11:50

W czym spać?

W czym spać?
Każdy lubi spać w czym innym. Jedni w kusych koszulkach, inni w piżamach, jeszcze inni śpią w tym, w czym chodzili cały dzień.
Dziś pokażę Wam, w czym ostatnio śpię ja.

Czekoladowy komplet, który do nabycie jest w sklepie Ulubiona bielizna jest wygodny i fajny.

Układając się do spania, czy to o 21 czy o 4.30 przede wszystkim zależy mi na tym, by było wygodnie, nic nie uwierało i nie gniotło. Przyznam szczerze, że w ubraniu bym chyba nie wyspała się dobrze. Komplet Gossip TOP & Short jest wykonany w przyjaznego skórze materiału. Nic nie ugniata ani nie gryzie. Jest dość naciągliwy, co jest fajne w przypadku, gdy ja noszę rozmiar złożony dwóch x :D A przede wszystkim jest ładny i gustowny!

Sklep Ulubiona Bielizna zawiera w sobie multum wzorów i kolorów damskiej bielizny. Jest w czym wybierać. Charakteryzują się przyjazną atmosferą i nastawieniem do klienta, gdzie to kupujący jest na pierwszym miejscu. Każdy znajdzie coś dla siebie- i ten z rozmiarem XS jak i ten z rozmiarem XXL.

Znacie ten sklep?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:52

Kilka szokujących faktów na mój temat :)

Do Lebster Blog Award nie nominował mnie nikt od 2 lat chyba :D
Teraz nominowała mnie Kasia z bloga Porady Mamy Kasi.

Dzięki :)

Jako, że dzisiaj wena mnie złapała, mimo że ręce nadal bolą a osłabienie nie ustępuje, to postanowiłam wyskrobac co nieco o sobie na wieczór :)

Miałam sobie wybrac pytania spośród tych, na które odpowiedziała Kasia- klik.

Zatem voila :)

    1. Czego nie znosisz u innych?
Fałszu, fałszu i jeszcze raz fałszu. A to, że ktoś się do mnie uśmiecha, podlizuje nie znaczy, że ja nie wiem, że poza plecami mnie pięknie obsmarowuje. Pozdrawiam :)

    2. 3 rzeczy, które zabrałabyś na bezludną wyspę?
Telefon, komputer, rodzinkę (bez teściowej- of course )

    3. Stwórz własną definicję słowa; ”DZIECKO”
Aniołek z różkami.

    4. Masz swoje fanaberie lub dewiacje, jak tak to jakie?
Lubię porządek. Jak go nie ma to jestem wściekła i grrryze.

    5. Czego byś nigdy nie ubrała?
Szczęki teściowej... hahahhah

    6. Co lubisz robić w wolnym czasie?
A co to jest wolny czas?

    7. Ulubiona część garderoby?
Piżama- bo wiem, ze koniec męki i można odpocząć... kilka godzin.

    8. Ulubiona potrawa?
Zupa gołąbkowa (uwaga- nie z gołębi).

    9. Gdybyś miał/miała być postacią z bajki to jaką?
Wiedźmą. Bywam wredna.

    10. Jaka jest Twoja super moc?
6 lat pod wspólnym dachem z teściową... a są tacy, co po 5 dniach wymiękają ;p ;p ;p

    11. Co ci daje najwięcej radości w życiu?
Dzieciarnia. Ich nowe umiejętności, nawet to, ze Jasiek powtórzył za ojcem „kuła” :D Albo- wzięłam im chrupkę a Jasiek- „zostaw- dzieci!” :D :D


Do zabawy nominuję każdego, kto ma ochotę- pytania niech zostaną bez zmian :)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
16:29

Bajka o królewnie Śnieżce, siedmiu krasnoludkach, królewiczu, dziecku i Perluxie

Bajka o królewnie Śnieżce, siedmiu krasnoludkach, królewiczu, dziecku i Perluxie
Proszę Państwa- dzisiaj bajka!
Lecz nie jakaś samograjka!
Dziś, Kochane me czytacze,
o Perluxie poczytacie!!!

Tak, wiem, wiem, że poeta ze mnie żaden, ale ponoć ładne bajki piszę. Zatem dziś jedną Wam naskrobię, bo dawno nic nie było w tym stylu :)

A więc za siedmioma górami, ośmioma lasami i czterema rzekami był sobie dziewiąty las. A w tym lesie chatka sobie stała. Mieszkało w nim siedmiu krasnoludków, książę, dziecko i księżniczka- Śnieżka. Zastanawiacie się pewnie, jak się wszyscy pomieścili w tej chatce? Cóż, sama nie wiem! Wiem tylko, że kryzys nastał i królewiczowi bank odmówił kredytu na własne M4!
Pewnego ranka nadciągała katastrofa! Nie wiem, czy to PMS, czy po prostu księżniczka wstała lewą nogą, ale pewnego ranka wszystkie ptaki i zwierzątka w lesie zbudził wściekły wrzask Śnieżki!
  • Mam już tego dość, ciągle sprzątam, piorę, gotuję! Do jasnej anielki, jestem królewną nie sprzątaczką! Wy wszyscy idziecie sobie, spotykacie się z ludźmi a ja nawet porządnego proszku do prania nie mam! Łeeeeeeeee!
Cóż, trzeba przyznać, że jak Śnieżka się rozedrze, to głowa boli! Książę, by uspokoić choć na chwilę żonę, dosiadł dorodnego rumaka i pogalopował do miasta, do najbliższego Supermarketu, gdzie pracownik doradził mu Perlux!
  • Ale pamiętaj, że jeśli się nie sprawdzi, to Ty będziesz u nas sprzątał, prał i gotował za karę- ostrzegł pracownika supermarkety książę- niech mu będzie na imię Ken.
Wrócił Ken z supermarketu, załadował perełkę piorącą Perlux do automatu z funkcją coś tam coś tam dla dzieci, przykrył praniem i dumny czeka na pochwałę Śnieżki.
Cóż, Śnieżkę chyba faktycznie PMS dosięgnął, bo tylko patrzyła morderczym wzrokiem po krasnoludach i po mężu. Ale do czasu...
Gdy pranie w Perluxie się wyprało na jej twarzy zagościł uśmiech! Nie dość, że w 40 stopniach poradził sobie z zaschniętymi plamami, to ubrania fajnie pachniały i były miękkie. Kapsułka się dobrze rozpuściła w praniu! Ale, ale... To było pranie kolorowe!
  • Zobaczymy mój mężu, czy Perlux do białego poradzi sobie z praniem- szyderczo syknęła do Kena- śmigaj ściągać wszystkie firanki!
  • Ja- jęknął królewicz..
  • Jeśli nie chcesz ze mną zgody, proszę bardzo nie musisz...
Cóż, wobec takiego argumentu książę dyskutować nie mógł...
Ale i tu perełki piorące sobie poradziły! Perlux do białego sprawił, że firanki były bielutkie jak śnieg, a domem zawładnęła świeżość...
Nawet krasnoludki, gdy wróciły z kopalni zauważyły różnicę...
I tym sposobem Perlux sprawił, że w domu siedmiu krasnoludków, królewicza, dziecka i królewny Śnieżki zapanował względny spokój...

I nadal nie wiem, jak oni się pomieścili w tym domu!


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:28

Jesień z ROMWE

Jesień z ROMWE
Juą mamy jesień, za nią zima, najwyższy czas pomyśleć o ciepłych ubraniach. Dlatego też mam dla Was dziś przegląd najfajniejszych bluz z Romwe.

Któż nie lubi Nutelli? >>KLIK<<

http://www.romwe.com/Color-block-Letter-Print-Embroidered-Sweatshirt-p-130510-cat-673.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo
Ciekawa szara bluza z kominem >>KLIK<< 

http://www.romwe.com/Grey-Hooded-Long-Sleeve-Sweatshirt-p-126601-cat-673.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo
Odrobina dziecięcości z Myszką Miki :) >>KLIK<<

http://www.romwe.com/Cartoon-Print-Loose-Sweatshirt-p-132971-cat-673.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo
Cieplutki kożuszek >>KLIK<<
http://www.romwe.com/Apricot-Long-Sleeve-Faux-Fur-Coat-p-134199-cat-676.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo

Ciepła długa i modna >>KLIK<<
http://www.romwe.com/Hooded-Zipper-Loose-Green-Sweatshirt-p-97821-cat-673.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo

A na koniec- odrobina lata w jesienne i letnie dni :) >>KLIK<<
http://www.romwe.com/Hooded-Florals-Drawstring-Zipper-Sweatshirt-p-127189-cat-673.html?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo


Wszystkie te bluzy i wiele innych świetnych ubrań znajdziecie w ROMWE :)
http://www.romwe.com/?utm_source=dzieciaczkowo-kolorowo.blogspot.sg&utm_medium=blogger&url_from=dzieciaczkowo-kolorowo

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
09:38

Przyszłościowo...

Przyszłościowo...
Jestem dziwnym człowiekiem. Ciągle mnie coś nosi. Nie cierpię bezczynności, muszę mieć jakieś zajęcie, bo mnie wtedy szlag jasny trafia :D
Dajmy na to- nie ma dzieci w domu, Monika zamiast wyłożyć się na kanapie z książką w ręku, odbywa zaległe porządki np. w szafach, tak jak to dziś mam w planach...
Planów mam sporo, mam nadzieję, że zrealizuję je wszystkie. Po pierwsze- prawo jazdy na wiosnę. Po drugie- studia podyplomowe za rok (jak się wyrobię czasowo i finansowo). Bibliotekoznawstwo. A ja się nie wyrobię, to w niedalekiej przyszłości.
A po studiach? No właśnie. Marzyła by mi się biblioteko-księgarnio-kawiarnia. Taka, gdzie w ciszy, przy dobrej kawie i ciachu można by było poczytać lub kupić książkę... I powiem Wam, że w dobie dzisiejszych dotacji unjnych nie jest to wcale marzenie nie do spełnienia. Wystarczą chęci, zawziętość i... czas.
Chęci i zawziętości mi nie brakuje. Nie będę się tu wywyższać i chwalić, ale faktem jest, że jeśli się zawezmę to uda mi się osiągnąć cel. Mam dar organizatorski, potrafię załatwić urzędowe sprawy tak, by urzędnicy nie weszli mi na głowę. Czasem małymi kroczkami, z błędami, ale ostatecznie często wychodzę zwycięsko z danego zadania. Cierpliwa nie jestem, ale myślę, że jakby trzeba było, to spokojnie czekałabym aż się wszystko pozytywnie skończy. Wnioski o dotację, wynajęcie lokalu, tu pomocna by mi była m.in. stronka http://kwaterydlafirm.pl/ , potem urządzenie go i voila!

Tylko co? Na to trzeba czasu, którego obecnie nie mam. Dyspozycyjności, której obecnie nie mam. Cały czas pochłaniają mi dzieci, Jan, starszaki, które trzeba zaprowadzić i odebrać z przedszkola. I tak przez najbliższe kilka lat. Ale za te kilka lat? Cóż, kto wie...

Duszę się w domu. Gdybym tylko miała możliwości już dawno bym pracowała. Nawet za najniższą krajową, nawet, gdyby „ca czysto” zostawało mi 500 zł. Poszłabym, byle tylko nie siedzieć w domu. Bo praca w domu to nie jest nic fajnego. Co prawda jest o tyle dobrze, że wszystkiego dopilnuję, nie mam określonych ram czasowych- mogę pracować zarówno rano, jak i o północy, ale jakim kosztem? Brakiem kontaktu z ludźmi.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:14

Dziecko bije...

Dziecko bije...
Dzieci przechodzą w życiu rożne okresy. Jest bunt dwulatka, trzylatka, osiemnastolatka...
w różny sposób to przechodzą.
U nas wystąpiły ostatnio dwa poważne problemy – gryzienie i bicie.
Gryzienie- Jan, bicie- Marcin.
O ile w przypadku Jana to mam ciężko, bo nie wiem, jak wytłumaczyć dwulatkowi, że nie wolno. Jedyne co robię, to mówię, że nie, że boli, grożę palcem...
Z Marcinem jest inna sprawa, bo on rozumie i tłumaczę mu do bólu, że nie wolno Filipa bić. Ale różnie tym jego przyswajaniem bywa... Co dziwne w tym wszystkim to fakt, że on nigdy nie bił. Wymuszał krzykiem- fakt, ale bić nigdy.
A bo właśnie- u obu kozłem ofiarnym jest właśnie Filip. Szkoda mi go strasznie. I to nie są codzienne sytuacje, raz na jakiś czas, ale jednak.
Doszło do tego, że w przedszkolu Marcin bije Filipa. Bo co? Bo chce rządzić, a Filip nie zawsze się daje. Filip nie chce robić to, co on chce, nie chce mówić, co mu Marcin każe... Nawet o fotele dmuchane się kłócą -konkretnie o takie- http://s-mumo.pl/sofy-i-fotele-dmuchane,c10.html . Tak, teraz gdy śnieg za oknem :D Na szczęście innych dzieci się nie czepia, tylko Filipa.
Co robić, gdy dziecko bije?
Przede wszystkim tłumaczyć, że nie wolno. Pokazywać, że nie reaguje się na jego agresję. Zawsze wtedy oddzielam jednego od drugiego i agresor siedzi sam, póki nie przeprosi (Marcin) bądź się nie uspokoi (Jan). Tłumaczę, że jeśli mają problem, niech przyjdą do mnie. Wyczytałam gdzieś, że jeśli rodzice biją to dają tym samym przyzwolenie na bicie. No ale ja ich nie biję...
Nie wiem, co więcej mogę zrobić?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:18

Pierwsze dziecko vs. Kolejne dziecko.

Pierwsze dziecko vs. Kolejne dziecko.
Ktoś się mnie zapytał, czy ciężko jest wychowywać troje dzieci.
No ciężko, ale powiem Wam, że kwestie wychowawcze różnią się między tym, że się ma jedno czy więcej dzieci. I nie w każdej kwestii kolejne dziecko to jest gorsza sytuacja...
Przy jednym dziecku jest o tyle cieżej, bo nie ma się doświadczenia. Owszem jest więcej czasu, mniej kosztów, ale wszystkie sytuacje traktuje się inaczej...
Przy drugim czy kolejnym dziecku ma się już doświadczenie. Łatwiej jest podejmować niektóre decyzje, patrząc na doświadczenia z przeszłości...

Jak to jest u mnie...
Gdy był sam jeden Marcin to z każdą pierdołą latałam do lekarza... Nawet z katarem. Pamiętam raz wyszłam z receptą na maść majerankową, bo nic więcej lekarz nie dał. Teraz na katar stosuję krople, na lekki kaszel syrop a lekarza odwiedzam jak już sytuacja robi się poważna. Czyli ostatnio dość często :)

Marcin pił herbatkę z butelki do prawie 3 lat (tak wiem, wiem- karygodne), Filip do 2,5 lat, do 3 lat pił z niekapka. Jasiek przygodę z niekapkiem zakończył w wakacje, herbatkę pije z normalnego kubeczka, pił jeszcze mleko z butelki, ale już od jakiegoś czasu i z tego zrezygnowaliśmy. W listopadzie skończy 2 lata.

Tak samo z jedzeniem. O ile z Marcinem i Filipem pacialiśmy się z karmieniem dość długo, to Jan już je samodzielnie.

Duży wpływ na to ma obecność starszych braci, bo się na nich patrzy i chce robić tak jak oni.

Co jeszcze? W moim mniemaniu Jan to malutki dzidziuś i ciągle się nad nim trzęsę, Marcina i Filipa już traktuję inaczej, więcej od nich wymagam, nawet na wyrost. Są bardziej samodzielni niż np. ich koleżanka rok starsza od Marcinka. Każda nowa umiejętność Jana to dla mnie jakby szok, bo ciągle go widzę w łóżeczku, jako małego niemowlaka. Nie wiem, gdzie ja te prawie dwa lata zgubiłam. Jakim cudem on tak wyrósł. I mimo że czasem marzę o powrocie do czasów, gdy leżał w łóżeczku albo mam ochotę zostawić go na parkingu ( http://modlinparking.pl/) i wrócić dopiero jak przejdzie okres tych swoich wszystkich buntów, to jednak ostatnio częściej mnie śmieszy niż wkurza :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
09:31

500 zł na dziecko

500 zł na dziecko
Co rusz na stronach internetowych, forach, grupach pojawia się pewne pytanie: „Czy wiecie, kiedy wejdzie to 500 zł na dziecko”.
I się zaczyna... Jedni psioczą na rząd- „bo tylko sobie biorą”, drudzy- oburzają się, bo nie będą ze swoich podatków utrzymywać cudze dzieci...
A ja jak zwykle mam odmienne zdanie od wszystkich...
Co do podatków- w sumie lepiej, by pomoc dostała jakaś potrzebująca rodzina, niźli politycy mieli sobie podnieść pensje- proste... Tylko chodzi o to, by to była naprawdę potrzebująca rodzina...
Pamiętacie mój wpis o 1000 zł przezrok urodzenia dziecka? Moje zdanie się nie zmieniło, nadal uważam, ze to ustawa dobra, ale niedopracowana i do głosu mogę dojść osoby, którzy będą sobie „robić” dzieci dla kasy. I z tym 500 zł będzie to samo. Będzie przyrost dzieci, zwłaszcza w rodzinach patologicznych, bo 500 zł miesięcznie, to będzie za co pić i jarać...
Z drugiej jednak strony, jeśli jest rodzina dobra, kochająca, tylko biedna, to taki zastrzyk gotówki się im przyda. I tu kwestia „moich podatków” trochę mnie denerwuje, bo niektórzy okazują się egoistami. Nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji Ty się możesz znaleźć. Różne są sytuacje w życiu i może być tak, ze ktoś się zdecydował na pierwsze czy kolejne dziecko, bo żyło mu się dobrze. Potem sytuacja materialna się pogorszyła i muszą korzystać z pomocy opieki społecznej. O co chodzi? O to, by ta pomoc miała jakieś ramy czasowe, by nie była bezterminowa. I
Wierzcie mi, znam osoby, które przez lata korzystali z pomocy opieki społecznej nie dlatego, że nie mogli pracować, tylko dlatego by tak było im wygodnie. Nie pracowali, tylko czekali na przelew z gminy.
Osobiście, zamiast tych 500 zł wolałabym dostać pracę i opiekę nad dziećmi. I wiem, że takie dofinansowanie żłobka/przedszkola już obowiązuje w niektórych miejscach. I to jest fajne.
Wracając jeszcze do tych pytań o 500 zł na dziecko.
Nie ma co liczyć na kogoś, na państwo, bo to nie państwo ma za zadanie utrzymać Twoje dziecko, tylko Ty. Wiem, że najlepiej usiąść i czekać aż prezydent podpisze ustawę i co miesiąc będzie wpływała ładna sumka. Ale- to powinien być tylko dodatek, nie źródło utrzymania. Nie sztuka szukać setek wymówek, dlaczego do pracy się nie pójdzie, mimo, ze dzieci już podrośnięte i w przedszkolu. Zawsze można znaleźć pracę na pół etatu, gdy dzieci już są w przedszkolu. Nie sztuka w profilu dodać sobie miejsce pracy „Szlachta nie pracuje” czy „W tym kraju nie ma pracy na moje kwalifikacje” itp. A wierzcie mi, że takie osoby, z takimi opisami najczęściej pyta, najbardziej liczy na państwową kaskę. I zaznaczę jeszcze, że nie chodzi mi osoby, które szukają pracy, są bezrobotne nie ze swojej winy. Chodzi mi o osoby, które mają możliwość iść do pracy, ale zwyczajnie im się nie chce.
A moim zdanie szlachta powinna podkasać rękawy i wziąć się za robotę. Bo to nie jest szlachectwo a dziadostwo..
W moim uznaniu zasiłki to nie jest zapewnienie rodzinie bytu, to tylko okresowa pomoc w kierunku polepszenia bytu.

No a jeśli ktoś ma ochotę podnieśc swoje kwalifikacje, to może zajrzeć do http://www.e-opex.pl/doradztwo/produkcja, jest to firma zajmująca się doskonaleniem zawodowym.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:31

Nie umiem liczyć....

Nie umiem liczyć....
Dzisiejsza rozmowa ze znajomą uświadomiła mi, że w wieku 27 lat jestem matematycznym matołem.
Śmiać mi się z tego chce, zastanawiam się, co będzie jak moje dzieci będą się uczyć tabliczki mnożenia, bo ja się muszę chwilę zastanowić zanim odpowiem na zadanie pytanie o mnożenie od 8 wzwyż...
Ale na usprawiedliwienie dodam, że „Odę do młodości” z gimnazjum i jeszcze kilka innych wierszy chyba to wyrecytowałabym w nocy o północy.
Taki już ze mnie matematyczny nieuk, zawsze miałam z tym problemy. Księgowej ani sprzedawcy ze mnie by chyba nie było...
Ale z drugiej strony teraz jest tyle programów księgowych (http://finka.pl/) czy nowoczesne kasy fiskalne, że może jakoś bym podołała. Wolę jednak nie ryzykować.

A jak z tym u Was?
Umiecie, lubicie matmę? :)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:30

Czy trzeba z dziećmi rozmawiać o pieniadzach?

Czy trzeba z dziećmi rozmawiać o pieniadzach?
Pieniądze, temat jakże przyziemny. Często wydaje się, że dziecka nie powinno się wprowadzać w pieniężne tematy, jednak to nie do końca jest dobre...

Dzieci, jak to dzieci. Nie znają wartości pieniądza. Wydaje im się, że jeśli coś im się w sklepie spodoba, to mogą to mieć. Mama zapłaci i już... Nie przyjmują argumentów, że w tym momencie mama nie ma pieniążków np. na duży traktor za dwie stówy. Jest wrzask na pół sklepu i poczucie niesprawiedliwości. Mój Filip, jak mu mówię, że nie mam na coś pieniążków, odpowiada „to jedźmy do bankomatu”.

Aby uniknąć takich sytuacji najlepiej od początku wprowadzać dziecko w świat finansów. Najlepszym sposobem jest własna skarbonka, do której dziecko wrzuca swoje pieniążki. Tym sposobem nie tylko uczymy dziecka oszczędności, ale też tego, że jeśli coś chce i sam za to zapłaci, to zobaczy, że pieniążków ze skarbonki ubywa, że żeby coś mieć, trzeba mieć na to fundusze. W przyszłości ma szanse być rekinem biznesu i spać na milionach, dzięki umiejętności oszczędzania i może dobrego inwestowania (http://www.jestem-rentierem.pl/material/w-co-warto-inwestowac-w-2015-r./217)

Trzeba też tłumaczyć dziecku, że pieniądze na drzewie nie rosną, że aby je mieć trzeba zapracować. Nie warto też ulegać każdej zachciance dziecka. Chce nową grę? Może niech na nią zapracuje? Wynoszenie śmieci, wychodzenie na spacer z psem, koszenie trawnika... Możliwości jest wiele. Tym sposobem uczy się dziecko szacunku do pieniędzy a ponadto jest ono dumne z tego, ze samo zapracowało na coś.

Warto pamiętać też, by nie przeholować w drugą stronę, bo jednak wprowadzanie dzieci w problemy finansowe trochę zabija w nich beztroskie dzieciństwo. Wszystkiego trzeba z umiarem :)

A jak u Was to wygląda? :)


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:50

Wrzask kury domowej...

Wrzask kury domowej...
Od razu mówię, że ten post isany jest pod wpływem emocji...
Czy w Waszych rodzinach też wszystko jest na głowie kobiety?
Pranie, sprzątanie, gotowanie?
Czy też jeśli Wy nie sprzątniecie, to nikt nie sprzątnie?
Bo u mnie tak właśnie jest!
Ostatnio już nie wyrabiam. Wściekam się o wszystko. A powód jeden.
Żadnej pomocy.
Działka, dom, dzieci, praca, orzechy.
Czy to nie jest wkurzające, że ktoś sobie zrobi śniadanie i nawet stołu nie zetrze?
Siedzi wokół tej ufajdanej herbatą podłogi, po przecież trzeba było nalać po sam czubek kubka?
I ta głupia gadka- jej porządków nie trzeba.
Chłopaki też nie lepsi.
Płeć kurcze nie ma nic wspólnego z pracą w domu. Kobieta nie jest służącą, a mężczyzna tylko od wybierania części samochodowych z http://www.mamauto.pl/ jak się auto popsuje!

Po prostu chciałabym mieć kogoś do pomocy.
Nie takiego, który siedzi i mamra, ze to, że tamto i siamto.
Który robi wojny o to, ze raz w życiu kupiłam kupne pierogi, bo zwyczajnie brakło mi czasu na coś innego.
Do wytykania palcami czegoś, czego nie zrobię jest chętnych wielu, do pomocy- trochę mniej.
Ale nie, lepiej siedzieć, czekać na gotowe i jeszcze narzekać, bo synowa kuźwa niedobra.
No, lepiej mi. :)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
17:11

Co mi daje blogowanie?

Co mi daje blogowanie?
Ten post chodził za mną od bardzo dawna, ale jakoś nie zdecydowałam się za niego wziąć...
Gdy zaczynałam przygodę z blogowaniem 2 lata temu kryłam się pod przykrywką anonimowości. Z czasem zaczęłam powoli, powoli się odsłaniać.

Teraz jestem w momencie, gdy czyta mnie większość znajomych, sąsiadów, osób, które mnie znają i przyznam Wam się, że czasem mam ochotę z tym skończyć i zacząć od nowa. Znów anonimowo.

Jednak nie zrobię tego.

Dlaczego?

Nie będę pod wpływem głupich komentarzy osób, które tak naprawdę powinny zająć się sobą i swoją rodziną rezygnować z czegoś, co daje mi... hmmm, szczęście i cel w życiu.
To dzięki blogowi realizuję swoją pasję- pisanie. To dzięki blogowi zaczęłam pisać bajki, mam w tej dziedzinie sporo małych sukcesików, a teraz przymierzam się do szukania sponsorów do wydania moich bajek.

To dzięki blogowi poznałam wiele ludzi, z którymi utrzymuję kontakt „internetowy”, choć mam nadzieję, że jak Jan podrośnie to zdecyduję się na spotkanie blogerów. Zresztą niewykluczone, że przy moim talencie organizatorskim (tia skromność to podstawa) sama takowe zorganizuję.

Dzięki blogowi nabrałam pewności siebie, już nie jestem tą dziką, nieśmiałą dziewczyną, co się bała do kogokolwiek odezwać.

Dzięki blogowi mam cel w życiu.

Dzięki blogowi zacytowano moje słowa w ogólnopolskiej gazecie. To tu zorganizowałam ogólnopolską akcję przeciw paleniu papierosów w ciąży z poparciem serwisów Familie, Mądrzy Rodzice a przede wszystkim Rzecznika Praw Dziecka.

A loteria? Też dzięki blogowi.

I jeszcze jedno. Nie będę kryć, że nie mam z prowadzenia korzyści materialnych. Są wpisy sponsorowane, z których nie ma może Bóg wie jakich pieniędzy, ale zawsze coś, jakąś dziurę załatam. Są współprace i te paczki, które tak bardzo co niektórych uwierają. Nikt mi nic za darmo nie daje. Żałuję tylko, że hotele Karpacz nie zaproponowali mi wczasów w zamian za wpis- ale wszystko przede mną :)
Bo blogowanie to nie jest zapchajdziura, rodzaj hobby.

To pracochłonny sposób na życie.

I na pewno nie zrezygnuję z tego!

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
20:49

Jesienna melancholia...

Jesienna melancholia...
Jesień już od kilku tygodni na dobre rozgościła się w naszym kraju.
Cieplutkie dni mieszają się z chłodnymi nocami. Zmrok zapada szybko, wieczory stają się długie...
Co robi Monika w długie jesienne wieczory i noce?
Nie, tym razem nie zatapiam się w książkach z http://tezeusz.pl/ .
Po prostu łuskam orzechy :)
I powiem Wam, ze zajebiście mnie to uspokaja. Po całym dniu z trójką dzieci, wszędobylską teściową wtapiam się w ta ciszę panującą w domu i delektuję się nią. Dzieciaki śpią a ja pracuję :)
Zawsze byłam nocnym markiem, więc przesiadywania do 1 czy 2 w nocy mnie nie rażą.
Polecam takim samym nerwusom jak ja. Wtedy nawet relanium nie będzie potrzebne :)

Dobranoc :))


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
15:45

Przychodzi baba do lekarza

Przychodzi baba do lekarza
Byłam dziś z Janem do szczepienia. Szczepienie już odwlekane od kilku miesięcy z uwagi na powracające problemy z oskrzelami...

Wchodzę do ośrodka stoi jakaś pani emerytka już przy drzwiach. Rejestruję go, podchodzę do niej i mówię, że ja na szczepienie i bez kolejki... Zrobiła minę i z wielką łaską „pozwoliła” mi wejść...

Weszłam i w sumie zeszło mi się trochę, bo poprosiłam o skierowanie na badania, to jednak te jego choroby mnie martwią, o skierowanie do okulisty, bo znów powróciły problemy z zatkanym kanalikiem łzowym. Gdy wyszłam napotkałam jedynie morderczy wzrok owej pani i usłyszałam jakieś pomrukiwania...

I jedno co mnie dziwi... Dlaczego dzieci, dajmy na to do lat 3 nie mają prawa wchodzić bez kolejki do lekarza? Nie ważne, czy zdrowe, czy chore. A nie, że babcie, które mają czas i od godziny szóstej rano zajmują sobie kolejki u lekarza rodzinnego, który jest też pediatrą a matka z dzieckiem, zwłaszcza chorym musi czekać...

Pamiętam sytuację sprzed dwóch lat, gdy z malutkim Filipkiem byłam u ortopedy. Nie skłamię, jeśli powiem, że ok. 15 osób było przede mną. Dziecko jak to dziecko, nudziło się, płakało, nie mogło usiedzieć na krzesełku... Dopiero jak wyszła pani pielęgniarka z gabinetu spytała się mnie przy wszystkich, czemu czekam w kolejce z małym dzieckiem, że powinnam wejść od razu, jak przyszłam. I pacjentów się spytała, czemu nas nie przepuścili, skoro małe dziecko widzieli...

Tak niestety jest, już szybciej inna matka, nastolatek przepuści dziecko w kolejce niż babcia na emeryturze... Zwłaszcza jeśli widzi, że dziecko chore, z gorączką czy z bólem... Pasowałoby tym wszystkim staruszkom, które nobliwie zasiadają poczekalnie w przychodniach od samego świtu wszczepić jakiś system rejestracji (http://www.chromecrm.com/crm/ ), by pomyślał za nie.

A Wy macie jakieś przygody z poczekalni? Podzielcie się :))

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:17

XVI Podkarpacki Rajd Pieszy Szkół im. Jana Pawła II

XVI Podkarpacki Rajd Pieszy Szkół im. Jana Pawła II
Świebodna to mała miejscowość na podkarpaciu. Znajduje się na skraju powiatu jarosławskiego i graniczy z dwoma innymi- jarosławskim i przeworskim.
Zewsząd otoczona lasami, nieliczne budynki mieszkalne znajdują się przy głównej drodze, większość znajduje się na pagórkach, do których prowadzą boczne kręte drogi.
19:17

Badania prenatalne- to warto wiedzieć

Badania prenatalne- to warto wiedzieć
Badania prenatalne przeprowadzane są jeszcze w czasie rozwoju wewnątrzmacicznego płodu a ich celem jest stwierdzenie tudzież wykluczenie wad rozwojowych. Badania takie są bardzo ważne, gdyż wczesne wykrycie wad pozwala na ich zatrzymanie bądź całkowite wyeliminowanie.

Badania prenatalne dzielą się na inwazyjne oraz nieinwazyjne. Inwazyjne, to badania, które mimo że są bezpieczne, to jednak niosą z sobą ryzyko powikłań. Przeprowadzana są jedynie wtedy, gdy istnieje realne ryzyko wystąpienia u dziecka wad. Badania nieinwazyjne polegają jedynie na badaniu usg bądź pobraniu krwi obwodowej kobiety ciężarnej i są całkowicie bezpieczne. Dopiero wtedy, gdy są wykryte nieprawidłowości w badaniach nieinwazyjnych przeprowadzane zostają badania inwazyjne.

Do inwazyjnych zaliczamy:
  • Amniopunkcja
  • Biopsja kosmówki
  • Fetoskopia
  • Kordocenteza
Tymczasem nieinwazyjne testy prenatalne to:
  • Test „PAPP-A
  • Test podwójny
  • Test potrójny
  • Test zintegrowany
  • Standardowe badanie usg w ciąży
  • USG genetyczne
  • NIFTY

Badaniom prenatalnym może poddać się każda kobieta, będąca w ciąży, jednak szczególnie zaleca się je ciężarnym, w których rodzinie,bądź w rodzinie ojca dziecka stwierdzono wady genetyczne, bądź kobieta urodziła już dziecko z wadą genetyczną, gdy wiek matki przekracza 35 lat, tudzież wyniki badań są nieprawidłowe.

Testy prenatalne najczęściej doprowadzają do wykrycia następujących schorzeń: zespołu Downa, zespołu Pataua, zespołu Edwardsa, rozszczepu kręgosłupa, bezmózgowia, zespołu Smitha- Lemliego- Opitza, dystrofii mięśni Duchenne’a, mukowiscydozę, fenylokentonurię, hemofilię, pląsawicę Huntingtona.

Co wtedy, gdy testy wykryją chorobę?
Gdy testy przesiewowe wykażą nieprawidłowości następuje wskazanie do zrobienia badań prenatalnych. Przede wszystkim nie należy wtedy martwić się na zapas, bo tylko 30% nieprawidłowości w badaniach prenatalnych okazuje się prawdziwe. Reszta zostaje wyeliminowana podczas testów. Gdy jednak badanie prenatalne do zły wynik to należy udać się do lekarza, najlepiej do genetyka, gdyż on ma większe doświadczenie w tej dziedzinie. Pomoże on też zrozumieć chorobę, z którą przyjdzie nam się borykać i da wskazówki, jak sobie z nią radzić.

W Polsce badania prenatalne nie cieszą się sporym zainteresowaniem ciężarnych w przeprowadzane są najczęściej tylko wtedy, gdy zachodzi konieczność. To spory błąd, bo wiele wad i schorzeń być może dałoby się uniknąć. Wydaje mi się, że barierą są tu koszty takich badań, które plasują się na granicy:
  • amniopunkcja- od 1300 do 2000 zł
  • biopsja kosmówki- ok. 1300 zł
  • test PAPP-A, test podwójny,, test potrójny- ok. 250 zł
  • test NIFTY- ok. 2400 zł
Jeśli chodzi o badania prenatalne to w grę wchodzą również względy etyczne.
Przede wszystkim dylemat- co jeśli wykryte zostaną jakieś wady? Aborcja? Co prawda w takich sytuacjach jest legalna, jednak to są tylko słowa. Możemy mieć różne przekonania, możemy twierdzić, ze w przypadku wykrycia, ze dziecko jest chore powinno się dokonać aborcji, chociażby po to, by oszczędzić cierpienia dziecku. Jednak nie wiemy, jak zachowalibyśmy się, gdybyśmy to my byli w takiej sytuacji. Takie decyzje są trudne, bardzo trudne i wierzę, że niektóre osoby unikają tych badań, nawet wtedy, gdy są do nich wskazania, by nie wiedzieć, by nie musieć podejmować takich decyzji.

Dylematy niosą również badania inwazyjne. Czy warto ponosić ryzyko wystąpienia powikłań? Co jeśli dziecko okaże się zdrowe a dojdzie np. do poronienia. To także są ciężkie decyzje i dylematy, przed którymi nie chciałabym stanąć. I powiem to głośno, podziwiam osoby, które się z tym muszą zmierzyć, nie wiem skąd czerpią siły. Ja bym ich chyba nie miała...

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:08

Biżuteria LOLITA Accesories

Biżuteria LOLITA Accesories
Mówią, że nie szata zdobi człowieka. Całkowicie się z tym zgadzam!
Może być piękna suknia, bluzka, koszula, jednak nic im z tej piękności, jeśli nie są otoczone odpowiednimi dodatkami!

O takich dodatkach chciałabym dziś opowiedzieć.

Gdy zobaczyłam te cuda- oniemiałam! Jak to kobiecie oczy mi się zaświeciły i już w wyobraźni dobierałam stylizacje :)
Marki LOLITA Accesories nie znałam do tej pory i to mój błąd, bo gdybym wcześniej wiedziała, że takie cuda istnieją- nie przeszłabym obojętnie :)

LOLITA Accesories to biżuteria i dodatki jakościowo i wizualnie podobne do tych „sieciówkowych”, jednak za niższą cenę. Znajdziemy tam dodatki do każdego stroju, na każdą okazję.

Z paczki, która dotarła do mnie w ramach współpracy sporo rzeczy przekazałam na loterię, dla siebie zostawiłam to:

Kompozycja nr 1

Kolia z szafirowymi kamyczkami w komplecie z okrągłymi kolczykami okazała się świetnym dodatkiem do biało- skórkowego sweterka. Trochę go upiększył :) Ponadto- zarówno kolczyki, jak naszyjnik- nadają się zarówno na co dzień, jak i do pracy czy na elegancką kolację. 


 Kompozycja nr 2

Pamiętacie moją weselną kieckę? Przepiękna kolia z kwiatami idealnie by do niej pasowała. I jeszcze te kolczyki... Sprawdziłam, więc możecie mi wierzyć.

Kompozycja nr 3

I teraz mój ulubiony komplet. Długie, pozłacane kolczyki i różowy naszyjnik. Idealne wszędzie, do każdej bluzki czy koszuli. Ten naszyjnik najczęściej mi towarzyszy, lubię go i zakładam nawet na zakupy, zaś kolczyki przyniosły mi szczęście na loterii :))




Są jeszcze wiszące, różowe kolczyki. Dzwoneczki. Również bardzo mi przypadły do gustu, jednak zakładać je mogę tylko wtedy, gdy Jana nie ma w pobliżu :) Jemu też bardzo się podobają i lubi je ciągnąć.

Kolczyki LOLITA Accesories poza tym, że są prześliczne, to też solidne. Zaślepki do kolczyków są na tyle stabilne, że mam pewność, że się nie zsuną i nie zgubię kolczyka. Mimo, że są wykonane ze sztucznych materiałów, to nie uczulają, a ja mam często problem z bolącymi uszami.

Więcej cudów znajdziecie na stronie LOLITA Accesories, jednak na chwilę obecną strona jest w przebudowie, zatem zapraszam na ich FanPage.

Wpis powstał przy współpracy z powyższą firmą.


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:21

Jak dbać o higienę starszych dzieci.

Jak dbać o higienę starszych dzieci.
Starsze dzieci są prostsze w obsłudze w kwestii higieny osobistej, względem młodszych dzieci. Nie potrzebują już tylu akcesoriów, jak maluszki.
U nas tak naprawdę oprócz szczoteczki i pasty do zębów, wystarcza mydło, szampon i płyn do kąpieli. No i jeszcze chusteczki odświeżające do plecaka.

Kosmetykiem, który używany jest kilka razy dziennie jest mydło.

W płynie, bo jest najbardziej wygodne, praktyczne i ekonomiczne. Skarb Matki to marka, której ufam od dawna. Więc spokojnie mogłam jej powierzyć dbanie o czystość chłopaków. Mydełko jest w tradycyjnym opakowaniu- jak to mydełka w płynie z pompką. Ozdobione kolorowymi i wesołymi obrazkami, które same zachęcają dziecko do umycia rączek. Delikatne mydełko Skarb Matki przeznaczone jest dla dzieci już od 1 miesiąca życia. I naprawdę fajnie myje, na długo wystarcza. Po umyciu pozostawia delikatny, nie natrętny zapach. Nie uczulają ani nie podrażniają. A chłopcy mają radochę, bo nie muszą się myć mydłem mamy i taty, lecz mają swoje. A wierzcie mi- dziecięce mydełka u nas używane są kilkanaście razy dziennie :)

Gdy nadchodzi wieczór czas na kąpiel. A bez piany kąpiel nie jest już taka fajna. Dlatego nam kąpiel umila nawilżający płyn do kąpieli z oliwką- również marki Skarb Matki.

Jest on o tyle dobry, ze nie potrzebujemy już potem żadnych balsamów, oliwek i innych kosmetyków natłuszczających i nawilżających.
Dobrze się pieni- wystarczy niewielka ilość kosmetyku wlana pod bieżącą wodę, by powstała piana- taka w sam raz. Nie ma jej ani za dużo ani za mało. Jeśli o nas chodzi, to ta woda z płynem służy nam również do mycia ciałka chłopaków. Również nie powoduje żadnych skutków „ubocznych”. Płyn jest wydajny, bo wystarczył nam na 2 miesiące. Przy jego cenie to wychodzi nam bardzo korzystnie.

I przyszła pora na włoski. I tu również sprawdził się Skarb Matki.
Szampon poza tym, że tak jak płyn jest wydajny, to dobrze myje skórę głowy, jak dostanie się do oczek, to nie piecze a na koniec fajnie się spłukuje. Również się dobrze pieni.

Kosmetyki Skarb Matki to dobry wybór przy dbałości o dziecięcą higienę. I maluszków i tych trochę starszych dzieci. Dodatkowo kolorowe aplikacje na buteleczkach bezsprzecznie zachęcają dziecka do dbałość o czystość a mycie rączek czy kąpiel jest przyjemnością a nie ob obowiązkiem. Znajdziecie je na stronie Skarb Matki.
http://www.skarbmatki.pl/

Wpis powstał przy współpracy z powyższą marką.



Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger