14:19

Matko polko idealna...

Matko polko idealna...
Jestem matką trójki dzieci. Dzieci, które dla mnie są najwspanialsze, najlepsze, najmądrzejsze, najpiękniejsze i jeszcze wszystko co naj... I o ile wiele razy broniłam ich jak lwica, nie dopuszczając do siebie myśli, że mogą być niegrzeczni, nieposłuszni itp. Teraz odpuściłam, patrząc bardziej obiektywnie na to.

Mimo wszystko nie dopuściłabym do niektórych sytuacji, nie mogłabym się wywyższać nad inną kobietą, bo ze mnie jest lepsza matka, nie mogłabym też osądzać nie znając sytuacji.

Ale to tylko ja. Są kobiety, którym macierzyństwo chyba przesłoniło rozum, bo wydaje im się, że wszystko tym dzieciom wolno, mają do wszystkiego prawo.

Jestem członkiem kilku grup rodzicielskich na facebooku. Naprawdę rzadko się tam udzielam, boję się zadawać pytania, bo zawsze znajdzie się ktoś pierdolnięty, który podniesie swoje ego, kosztem innych.

Sytuacja z wczoraj. Post „Powiedzcie mi, jak można zostawić roczne dziecko samo w szpitalu i iść do domu. Ja bym nie mogła”. Mniej więcej tak to brzmiało. No i zaraz posypała się lawina komentarzy, bo jak można dziecko zostawić, ja bym nie mogła, ja to, ja tamto... Kurczę! A czy wiadomo było, jaka jest sytuacja tej kobiety, że musiała zostawić dziecko? Może miała inne dzieci w domu, do których nie miała opieki na noc, może mąż szedł do pracy na nocną zmianę, albo i ona szła do tej pracy? Nie, po co się wgłębiać, lepiej komentować głupio, ale oczywiście „nie osądzać”. No gdzieżby, kto osądza, one tylko swoje zdanie wyrażają. A poza tym jak nie miała z kim dzieci zostawić, niechby opiekunkę wynajęła. Boże, co za pierdoły. Po pierwsze kiedy miała tą opiekunkę znaleźć? W szpitalu casting zrobić? Czy na ulicy jakąś łapankę i pierwszą lepszą dziewczynę zatrudnić w charakterze nocnej opiekunki? A po drugie- nie każdego przecież na to stać! Łatwo się mówi, jak się ma jedno dziecko i żadnych innych obowiązków. Łatwo się osądza, „nie osądzając jednocześnie”.

Żeby nie było- nie popieram sytuacji takich, że zostawia się dziecko samo w szpitalu, żeby się wyspać wygodnie w domu. Nie! Zresztą ja sama jedną noc na krzesełku swego czasu spędziłam, następnego dnia dopiero dostałam polówkę. Ale ja miałam z kim zostawić dziecko, bo wtedy akurat tylko dwójkę dzieci miałam. Nawet teraz mam mamę, dwie szwagierki, nawet w ostateczności mąż mógłby wziąć wolne... Miałabym możliwość zostania z dzieckiem w szpitalu, nie martwiąc się o dzieciaki w domu... A jakbym była samotną matką (tfu tfu)? Bez rodziny, bliskich itp.? Co bym miała wtedy zrobić? Zostawić zdrowe dzieci same w domu, czy chore dziecko w szpitalu pod opieką pielęgniarek? Dodajmy, że np. nie stać by mnie było na opiekunkę. No co wtedy?
Poszłabym oczywiście do domu, z bolącym sercem i nerwicą, czy to moje chore dziecko nie będzie płakało, tęskniło, czy mu się nie pogorszy! Nie wiedząc, że w tym momencie na mój temat na Facebooku powstaje wpis- jak ona mogła, bo ja bym nie zostawiła....


Kolejna sprawa. Kupa. Kupa słynna już na całą Polskę, tak jak przewijanie na stoliku na stacji Orlen. Choć jakbym miała wybierać, to jednak Orlen bezpieczniejszy. I znów jako matka trójki dzieci. Jako matka jeżdżąca z dziećmi autobusami, pociągami. Nie rozumiem! Jak można w autobusie zmieniać pampersa! Kurczę! Czy to, że ma się dziecko, to uprawnia nas, matki do wszystkiego? Kilka lat temu musiałam jechać z Filipkiem do lekarza pociągiem... Jeszcze pampersy nosił. Była to wyprawa na cały dzień, więc jak się domyślacie i pampersy musiałam zmieniać...
Ale zmieniałam w miejskich szaletach, czy w wc przychodni! Podróż pociągiem trwała 45 minut plus jeszcze prawie godzinę autobusem. I udało mi się nie zmieniać w pociągu czy autobusie! Byłam na tyle ogarnięta, że po prostu poszłam do dworcowej toalety i w ciasnej kanciapie zmieniłam tą zasraną pieluchę! A jakby mi się trafiła niespodzianka w środku lokomocji, to bym jakoś przemęczyła do końca! Ale nie, bo przecież jestem matką, wszystko mi się należy.
A później się dziwią, że matki uważane są za święte krowy bez mózgu. A jakby autobus gwałtownie zahamował? Dziecko by poleciało na podłogę. Czyja wina? Kierowcy! Uważam też, że ta policja nie była w ogóle potrzebna, jednak nie wiem, czy matka nie robiła awantury czy coś w tym stylu. Bo przecież dziecko się wierciło a dziecko i jej, jako matce wolno wszystko.

Czasem zauważam, że niektórym odbija po urodzeniu dziecka.
„Moje dziecko nie ogląda bajek. Nie rozumiem, jak można włączać dzieciom bajki, przecież one ogłupiają”. Taaa, a Muminki czy Smerfy kto oglądał?
„Moje dziecko nie je frytek, ani innych fastfoodów”- bo po jednej frytce coś się pewnie stanie.
„Nie kupuję słoiczków. Wolę sama ugotować. Nie wiem, jak można iść na łatwiznę i nie ugotować dziecku”- fuck... szłam na łatwiznę, jestem leniem.
„Jestem lepszą matką, bo daję dziecku to co najlepsze- swoje mleko”- no to ze mnie żadne matka.
„Moje dziecko nie je słodyczy, bo to niezdrowe”- kostki czekolady mu zabronisz?
"Moje dziecko uderzyło kolegę i tego kolegi mama upomniała moje"- nosz kurczę, jak mogła!
Itd, itp., etc... Przykładów można mnożyć! Codziennie stykam się z osobą, która chce udowodnić swoją wyższość nad innymi. Mam ochotę utopić ją wtedy w łyżce wody!
Źródło: http://www.xdpedia.com/3261/jestem_zakochana.html
Wiem, że narażę się tym wpisem pewnie sporej ilości osób. Ale do diabła, ogarnijcie się co niektóre idealne mamusie. Każda matka jest dobra, jeśli daje miłość. Co Wam do tego, czym karmi swoje dzieci? W co je ubiera? Dlaczego zostawia samo w szpitalu. Nikt nie jest idealny, Wy też. A pewno macie słabe punkty, ale zasłaniacie je osądzaniem innych i podnoszeniem swojego ego. Bo ja jestem lepsza bo to, bo tamto, bo siamto. Każda z nas jest najlepszą matką! Bo jedyną jaką zna dziecko!

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
11:01

Książeczki dla maluszków

Książeczki dla maluszków
Czy książeczki mogą uczyć nie mając tekstu?
Czy już dziecko 3- miesięczne może mieć swoją książeczką?
Oczywiście!
Dziś Wam pokażę małe, niepozorne książeczki wydane przez Wydawnictwo Olesiejuk, ale z wielką mocą i przekazem!
„Widzę to- kwadraty”, ”Widzę to- kółeczka”, „Czarne czy białe- rzeczy”, „Czarne czy białe- podróże”,, Czarne czy białe- osoby”, „Pomarańczowa książecka”, „Zielona książeczka”, „Różowa książeczka”, „Niebieska książeczka”, Żółta książeczka”.

Zacznijmy od kolorowych książeczek . Należą do serii „Wiem wszystko” i przeznaczone są dla dzieci od 1 roku życia. Mają za zadanie nauczyć dziecka kolorów, nazw przedmiotów i kształtów. Każdy obrazek jest podpisany, a ma to na celu naukę czytania metodą Domana. Każda książeczka to zbiór przedmiotów w danym kolorze. Książeczki są świetne i przyznam, że w swe łapki dorwał je Filipek- miłośnik książeczek wszelakich i codziennie po kilka razy je „czytamy”. Jak Filipka nie ma w pobliżu to dobiera się do nich Jaś. Warto je mieć i za ich pomocą uczyć dziecko otaczającego świata.





Warte uwagi są też książeczki z serii „Czarne czy białe”. Te są przeznaczone dla młodszych dzieci- od 6. miesiąca. Dzięki zawartym w książeczkach obrazkom ze skontrastowanymi kolorami dziecko ma ułatwione pole widzenia, a oko koncentruje się na detalu. Te książeczki również, już starszym dzieciom pomoże w nauce czytania stosując metodę Domana.



Najbardziej spodobały mi się natomiast książeczki z serii „Widzę to”. One są dla dzieci od 3 miesiąca. Wyraźne kształty kształtują sprawność oka maluszka, uczą koncentracji. Przyznam też, że stosuję je do nauki spostrzegawczości u starszych chłopaków. Oglądając je pytam ile jest kwadratów, ile kółeczek na danej stronie. Ile niebieskich kółeczek czy czerwonych kwadratów. Naprawdę świetna sprawa!!!


Książeczki kupić można w internetowej księgarni Świat Książki.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:08

A. Niesłuszny "Opowieści biblijne na wesoło"

A. Niesłuszny "Opowieści biblijne na wesoło"
Jaka Wam się wydaje najpoważniejsza książka, poza Encyklopedią?
Biblia!
Raczej nie przywykło się żartować ze spraw wiary, a przynajmniej nie jest to mile widziane.

„Opowieści biblijne na wesoło” autorstwa Artura Niesłusznego, wydane przez Novae Res.
Jest to opowieść o dziejach postaci, znanych nam z kart Biblii, jednak opisane w formie żartu, satyry. Dowiadujemy się jakie stosunki panowały między prorokami podczas biesiadowania. Rozmowy między nimi pełne są w docinków i drwin. Przy suto zastawionym stole, polewając obficie wino rozmawiają o zniszczeniu Sodomy i Gomory czy faraonie i wędrówce narodu wybranego do Ziemi Obiecanej. Dawid, Daniel, Jozue, Józef, Samson, Jonasz i Hiob w biblii są ukazani jako uosobienia dobra i mądrości, tu poznajemy ich z innej strony.


Rozbudowane są tu też opowieści o budowaniu Wieży Babel, Jest też opis scen w Edenie w formie wiersza.

Książkę czyta się bardzo lekko i fajnie. Daje nam nowe światło na wydarzenie opisane w Biblii. Mimo, że ksiażka Artura Niesłusznego to opowieść fikcyjna, uświadamiamy sobie, że i prorocy byli tylko ludźmi i że mieli swoje wady i zalety... Przy okazji dowiedziałam się kilka nowych biblijnych faktów i odświeżyłam te, które mi umknęły. Ironiczna forma pisania sprawiła,  że miło spędziłam sobotni wieczór :)

Jeśli chcecie poznać Biblię od nieco innej, troszkę ciekawszej strony- zapraszam po książkę.
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
16:30

M. Sprenger "Historia Poznana"

M. Sprenger "Historia Poznana"
„Historia Poznana” to pięknie wydana książka przez Wydawnictwo ZYSK I S-KA.
To opowieść o chłopcu o imieniu Poznan i jego przyjaciół.
Poznan to chłopiec o ognisto- rudych włosach. Gdy czytaliśmy o jego przygodach, to Marcin zamarzył o takich włosach :D

Poznan żyje w czasach Mieszka. Osadę w której mieszka dopada blady strach a to za przyczyną okrutnego stwora z lasu, który nawiedza gospodarstwa. Nazywa się go Wrzaskunem. W żaden sposób mieszkańcom nie udaje się pozbyć potwora, nie pomagają nawet zaklęcia miejscowej szeptuchy ani zastawiane na niego pułapki. Gdy pewnego razu Wrzaskun porwał gąski babci Poznana, chłopiec za cel obrał sobie pokonanie stwora i uwolnienie wioski od jego terroru. Wraz z przyjaciółmi- Przybojem, Żywią i Damroką ruszają, by wyzwolić osadę... Udaje im się, jednak to nie koniec... Od tej pory, Poznan, oznaczony przez Starą Ruwię na czole tajemniczym znakiem, napotyka szereg dziwnych przypadków... Jak to się ma do pokonania Wrzaskuna? Czy w ogóle się t właśnie z tym łączy? Jaki los czeka Poznana i jego rodzinę? O tym przekonacie się czytając „Historię Poznana”.

Książka ta jest zwieńczeniem projektu edukacyjnego „Wypisz wymaluj” w którym brały udział grupy dzieciaków ze szkół podstawowych. Projekt prowadzony był przez rezerwat archeologiczny Genius loci na poznańskim Ostrowie Tumskim. Uczniowie brali udział w zajęciach z archeologii i to ich rysunki zdobią karty książki, ilustrujące życie ówczesnych osadników.

Książka ma charakter nauczający i wgłębia się w historię naszego kraju. Warto ją podsunąć dzieciakom! Wiedza popłaca.

Specyfikacja wydania:
Rok wydania: 2015
Stron:
192
Oprawa: twarda
Format: 200x200
Pakowanie: 4
Data wprowadzenia tytułu do sprzedaży: 25 maj 2015

http://www.zysk.com.pl/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
08:36

Kiedy jest czas na rozwód?

Kiedy jest czas na rozwód?
Żyjemy w szybkim tempie. Są szybkie śluby i jeszcze szybsze rozwody... Podobno kiedyś tak nie było. Dlaczego więc teraz tak jest?

Wystarczy byle drobnostka by padło słowo ROZWÓD. Trochę spraw do załatwienia- rezygnacja z polisy na życie- wspólnej, podzielenie domu i kredytu, spotkanie na dwóch sprawach rozwodowych i... każde idzie w swoją stronę, zaczynać nowe życie...

wiecie co? Głupie to dla mnie jest... Poddać się bez walki? Tak robią tylko tchórze...
Pisałam Wam już kiedyś, że między mną a Jędrkiem było bardzo źle... Oboje byliśmy zawzięci, żadno nie chciało ustąpić, dodatkowo wtrącanie się osób postronnych jeszcze pogorszyło sprawę... Ja miałam dość jego, on pewnie mnie... Ale jakoś powoli, z czasem dotarliśmy się. Teraz nawet kłócimy się bardzo rzadko, choć jak już to aż wióry lecą- a to dlatego, że ja jestem choleryczką i czasem gadam szybciej niż myślę :)
Ale udało się, obyło się bez rozwodu...
I ile par mogłoby go uniknąć, gdyby zawalczyli o siebie?
Czasem warto schować dumę do kieszeni i szukać zgody, kompromisu :)
Źródło:bejsment.com/2012/11/08/rozwod-po-kanadyjsku/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:55

Timotei- fajne kosmetyki do włosów

Timotei- fajne kosmetyki do włosów
Ostatnimi tygodniami cały swój wolny czas spędzam na działce. Tam jest zawsze coś do roboty, bo jak jedno skończę, to trawa obrośnie coś innego. W rezultacie codziennie czuję się... brudna.
Każdego dnia się kąpię, nawet w zimie, gdy tak naprawdę nic konkretnego nie robię, jednak włosy myłam dwa razy w tygodniu.
Teraz, gdy działkowy kurz się osiada na całej mnie, albo są upały i się pocę to włosy muszę myć codziennie, bo czułabym się niekomfortowo. I teraz pytanie- jaki szampon jest dobry do codziennego mycia? Ja znalazłam idealny!
Timotei z różą jerychońską a do tego odżywka z tej samej serii. Pięknie pachnące kosmetyki!
Zamknięty w fajnej buteleczce z wygodną nakrętką.

Wzbogacony o wyciąg z alpejskich ziół, sprawia, ze włosy są wzmocnione i pełne blasku. Dobrze się pieni i rozprowadza we włosach. Łatwo spłukuje. Włosy są miękkie i świeże. Nie przetłuszczają się.
Raz w tygodniu stosuję odżywkę- również Timotei with Jericho Rose. Włosy potrzebują odżywienia a ten kosmetyk doskonale się w tym sprawdza. Już podczas nakładania czuć wyjątkową miękkość włosków. Odżywka sprawia też, że fajnie mi się układają włosy i są trochę dłużej świeże. Dobrze się rozczesują.

Kosmetyki do włosów Timotei zaczęłam używać po bardzo długiej, ponad 5- letniej przerwie i nie zawiodłam się. Mimo różnych opinii na moich włosach się sprawdziły, że na pewno nie raz po sięgnę po tą markę.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
09:00

Emocje

Emocje
Każdy człowiek prędzej czy później wybuchnie. Są osoby, którzy tłumią w sobie emocje i naprawdę musi się ich sporo nagromadzić, by wybuchły, są też tacy, którzy dość szybko je wyzwalają z siebie...
Ja jestem choleryczką, bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Czasem mam ochotę pierdolnąć drzwiami, tak, by odpadła elewacja domu. Zresztą czasem i walnę. Wolę wyładować się na rzeczach martwych niż żywych, bo jakbym miała za każdym razem jebnąć tego, kto mnie zdenerwował, to już kilkoro ludzi miałabym na sumieniu.
Ale tak na serio... Nie trzeba tłumić emocji, czasem warto trzasnąć drzwiami czy walnąć talerzami o podłogę... Takie trzymanie wszystkiego w głębi siebie mogą odbić się na zdrowiu, doprowadzić do poważnych schorzeń czy nawet przedwczesnej śmierci. Uwierzysz? Trzaskanie drzwiami to lekarstwo! Też nie wiedziałam, a teraz mam wymówkę :D
Inna sprawa, uraz do innej osoby, gniew... Czy lepiej dalej utrzymywać z nią kontakt, jednak mieć zadrę w sercu, czy lepiej wyjaśnić nieporozumienia? Nawet kłótnia czasem jest potrzebna, żeby móc wygarnąc żale, powiedzieć co leży na sercu, by potem się pogodzić i zacząć z „czystą kartką”.
Tak jak atmosfera czasem musi się wyładować przez burzę, tak i człowiek czasem musi wybuchnąć.
Zwłaszcza, jeśli człowiek jest kobietą i jest przed okresem :D
Źródło: kubrynska.com/2015/05/07/dzisas-kurwa-ja-pierdole/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
22:28

Multirama z szablonem na zdjęcia Artepoint

Multirama z szablonem na zdjęcia Artepoint
Wielokrotnie wspominałam Wam, ze wolę zdjęcia na papierze, niż na nowoczesnych nośnikach. Fotoksiążki, fotokalendarze itp- uwielbiam!
Nałogowo wywołujemy też zdjęcia- albumy pękają w szwach, jednak mi było ciągle mało...
Tym sposobem trafiłam na Artepoint i świetną multiramę z szablonem na zdjęcia do powieszenia na ścianie.
Wszystko według wzoru...

Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć podczas montażu, ale byłam tak podminowana, że tylko z pasją waliłam młotkiem w ścianę :) Ale do rzeczy...
Jest to zestaw siedmiu ramek- dwóch w wymiarach 24x30 cm oraz pięciu – 13x18 cm. Łącznie na ścianie ramy zajmują 83x55 cm.
Do ramek dołączony jest szablon, jak już pisałam nie udało mi się zrobić fotek podczas montażu, dlatego posłużę się tymi ze strony artepoint. Zatem szablon wygląda tak:

za pomocą taśmy malarskiem mocujemy go do ściany. Poziomicą ustawiamy kąt prosty. W zaznaczone na szablonie kółka mocujemy zawieszki wbijając je młotkiem w ścianę.

Po wszystkim tylko odrywamy szablon i mocujemy ramki... Cały proces nie trwa więcej niż 10 minut.
W rezultacie wyszło mi coś takiego:




Świetna sprawa, prawda? Zwłaszcza ten dołączony szablon, dzięki czemu nie musimy kombinować, mierzyć i dziesięć razy wbijać i wyciągać gwoździków.

Muszę jeszcze zaznaczyć, że szybki ram są wykonane z plexi, co sprawia, że są bezpieczne, nawet, gdy ramka nam upadnie. Nie ma strachu, że szkło rozbije się na milion kawałków i któregoś nie sprzątniemy i pokaleczymy sobie na nim stopy.

U nas na ścianach rządzi turkus i wspomnienia, bo warto upamiętniać ważne wydarzenia naszego życia.

Zajrzyjcie do Artepoint i sami sprawdźcie, jaki mają świetny asortyment.
Multirama o której pisałam znajdują się TU :)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
16:33

Matki to darmozjady...

Matki to darmozjady...
Matka...
Zawód wykonywany 24 godziny na dobę.
Bez prawa do urlopu, chorobowego, emerytury...
A jednocześnie pomiatany...
Bo przecież matka nic nie robi w domu, tylko siedzi i maluje paznokcie, a dzieci się same bawią.
Czym jesteś zmęczona? Siedzeniem w domu?
Źle się czujesz? To połóż się, co masz do roboty.

Ile razy to słyszałaś? Bo ja wiele razy. Co gorsze nie od męża, a od innej kobiety, która niby powinna zrozumieć... Ale nie rozumie...

Gdyby została nam włączona rejestracja czasu pracy, to co niektórzy złapaliby się za głowę! Zrobisz obiad, pranie, posprzątasz, wszystko oczywiście przy nieodłącznym towarzystwie dzieciaków, i już jest wieczór. Kładziesz się spać i od rana znów to samo... A jak masz jeszcze inne obowiązki, albo pracujesz? Facet po 8 godzinach kładzie się z gazetką i piwkiem na sofie, kobieta zapierdala, bo ktoś musi ugotować obiad na jutro i wyprać mężowi gacie, żeby miał co na dupę założyć... No dobra, nie wszyscy faceci są tacy, bo nawet i mój jak wraca z pracy to siedzi z dziećmi, o ile nie ma innej roboty... Ale sporo jest sytuacji takich, że facet ma „tylko zarabiać nic poza tym”.

Bez matek ludzkość by wyginęła.
Dzieci to największe skarby, jakie kryje ten świat- to dzięki nam kobietom...
Dlaczego więc jesteśmy traktowane czasem jak darmozjady, żerujące na pensję męża?
Dlaczego, jeśli chcemy się rozwijać, to kładzione są nam kłody pod nogi?
Dlaczego, do diabła, inni uważają, że nic nie robimy, tylko „leżymy i pachniemy”?

Albo z innej strony...
Jeśli któraś z kobiet nie chce być matką, woli się rozwijać...
Dlaczego od razu traktowana jest jak zimna suka?
Bo kobieta powinna siedzieć w domu z piątką dzieci...
Ale z drugiej strony, jak siedzi z tymi dziećmi to jest darmozjadem...
I koło się zamyka... Tak źle i tak niedobrze...

Dlaczego jeśli mężczyzna samotnie wychowuje dzieci, to jest super ojcem?
A kobieta „musi sobie dać radę jakoś, bo co zrobi”?...

Dlaczego matki po urlopach macierzyńskich mają tak utrudniony powrót do pracy?
Tyle się trąbi, że matka to najlepszy pracownik, bo jest mistrzem w organizacji czasu a poza tym naprawdę zależy jej na pracy... A w praktyce nikt się do tego nie stosuje. Matka to pracownik wybrakowany, bo zwolnienia będzie często brała!!!

Powiem teraz tak... Jako matka „nic nie robiąca”...
Po całym dniu z dzieciakami nieraz marzę, by iść do pracy... By na 8 godzin wyrwać się z domu...
By dostać robotę do zrobienia i robić ją w ciszy i spokoju... Bez ciągłego przerywania na picie, jedzenie i sranie! I dlaczego, skoro nic nie robię mam takie zniszczone dłonie?
Tylko matka matkę zrozumie, bo na facetów i teściowe nie ma co liczyć :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
11:17

"Uczę się alfabetu" oraz "Uczę się czytać z rodzicami"

"Uczę się alfabetu" oraz "Uczę się czytać z rodzicami"
Wczoraj było o dobrych obyczajach i manierach, dziś będziemy się uczyć alfabetu i czytania.
Oczywiście z Wydawnictwem Siedmioróg.

„Uczę się czytać z rodzicami” oraz „Uczę się alfabetu” to świetne książeczki, wprowadzające dziecko w magiczny świat literek- dużych i małych, drukowanych i pisanych... Kurczę, pamiętam, jak ja się uczyłam pisać, a teraz uczę swoje dzieci...

„Uczę się czytać z rodzicami”
Jest to książeczka, oparta na nowoczesnej metodzie nauki czytania. Stosuje się w niej metodę sylabicznej budowy wyrazów a poznawanie kolejnych liter odbywa się w towarzystwie słuchu fonematycznego i spostrzegania wzrokowego.

Książeczka dzieli się na cztery części, w których wprowadzane są samogłoski, spółgłoski, dwuznaki oraz zmiękczenia. Dla rodziców dołączony jest obszerny poradnik, w jaki sposób prawidłowo uczyć dziecko czytania, na co zwracać uwagę i jak zachęcić dziecko do nauki.

Każda strona poświęcona jest jednej literce, bądź głosce- począwszy na „O” a skończywszy na „DZI”. Zakończeniem są trzy krótkie opowiastki, z którymi dziecko posiadające już umiejętność czytania, powinno sobie poradzić. Wracając jeszcze do przedstawiania literek- każda literka jest zilustrowana rzeczami, które w swojej nazwie ją zawierają- przy o jest np. „drzewO”, przy i- „pIłka” czy przy r0 „okulaRy”. Są też zadania, które rodzic powinien przekazać dziecku.

Przeglądając książeczkę stwierdziłam, że to bardzo dobra pozycja do uczenia literek i czytania. W sam raz dla dzieci dopiero wchodzących w świat wyrazów. Nie ma zadań „z kosmosu” a takie, które z łatwością wykona 6- latek czy czasem i 5- latek.
Książeczka do kupienia w Księgarni Wydawnictwa Siedmioróg- klik.

„Uczę się alfabetu”
To z kolei nauka literek w formie kolorowanek i łamigłówek. Kolejność ich przedstawiania odbywa się wedle alfabetu. Pokazana jest literka oraz wyraz, którym „dowodzi”- b jak bocian, i jak indyk czy m jak małpa. Na dole strony są linie, dzięki którym dziecko powinno ćwiczyć pisanie literek.

Na każdej stronie jest też zadanie, które powinno wykonać dziecko, oczywiście związane z literką o której jest mowa- np. przy literce C dziecko ma za zadanie pokolorować przedmioty, których kształt przypomina literkę c.

Również pozycja warta uwagi. Do kupienia w księgarni internetowej Wydawnictwa Siedmioróg- klik.

http://siedmiorog.pl/

Teraz taka moja refleksja... Dzięki tym książeczkom przeniosłam się 20 lat wstecz, gdy w pierwszej klasie uczyłam się pisać... Pamiętacie ten stary elementarz? Kurczę, to były czasy... Pamiętam E jak Ekran czy Eskimos, czy Ala ma kota :D A jako ciekawostkę Wam powiem, że zanim się nauczyłam pisać, to już umiałam czytać. Wiadomo, że nie tak płynnie, ale dawałam radę. Pamiętam też, jak czytałam z tatą gazetę i tam pisało „Rzeszów” a ja jeszcze nie wiedziałam, że rz to nie r z tylko „ż” i cudawianki mi wyszły :d
A Wy macie jakieś wspomnienia związane z pisaniem i czytaniem?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:59

Tata...

Tata...
Ojciec, tato, tatuś...
Czasem uważa się, że jest mniej ważny.
Czasem uważa się, że jest niepotrzebny, do zastąpienia.
To błąd, a osoby, które tak postępują nie zdają sobie chyba sprawy, jak wielką krzywdę wyrządzają dziecku.
Są też ojcowie, którzy na to miano nie zasługują..
Biją, upokarzają, nie chcą znać...
Na szczęście większość ojców to faceci, którzy kochają swoje dzieci i oddaliby za nie życie.
Swój wolny czas poświęcają dzieciakom.
Bo kto ich nauczy jazdy na rowerze?
Kopania piłki?
Kto powie, jakie rośliny do akwarium będą najlepsze?
Kto doradzi a czasem i upomni?
Kto będzie najlepszym wzorcem i dla syna i dla córki?

Wszystkim tatom życzę dziś, by byli najlepszymi rodzicami pod słońcem.
:)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:18

"Uczę się dobrych obyczajów" oraz "Uczę się dobrych manier"

"Uczę się dobrych obyczajów" oraz "Uczę się dobrych manier"
Jak nauczyć dziecko dobrych obyczajów? Najlepiej pokazywać mu dobre wzorce- mówić dzień dobry, proszę, dziękuję, przepraszam. W ten sposób dziecko najlepiej utrwala co powinno robić.
Ostatnio też zetknęłam się z bardzo ciekawymi książeczkami Wydawnictwa Siedmioróg z serii „Uczę się”. Opowiem Wam o dwóch- „Uczę się dobrych manier” oraz „Uczę się dobrych obyczajów”.

„Uczę się dobrych manier”
Jest to książeczka w formie kolorowanki. Każdy rysunek opisany jest jednozdaniową historyjką, adekwatną do tego, co widzimy na obrazku oraz dobrą radą. Bohaterem jest mały Krzyś. Zauważamy, ze jest bardzo grzecznym chłopcem
Widzimy Krzysia, jadącego autobusem i ustępującego miejsca starszej pani. Chłopiec też ładnie je posiłki i dba i higienę. Sprząta zabawki i zasłania buzię przy ziewaniu. Osobiście bardzo zazdroszczę mamie Krzysia :D

A tak na serio, poprzez zabawę dzieci uczą się dobrych obyczajów i utrwalają dobre wzorce. Pomóc może w tym dołączony plakat, który można powiesić na ścianie, sama bym tak zrobiła, gdyby nie to, że dopadł go Jan, który chyba nie ma wpojonych dobrych manier, i podarł go na strzępy :d
Książeczkę możecie kupić w Księgarni Wydawnictwa Siedmioróg- klik
Polecam!

„Uczę się dobrych obyczajów”
Ten egzemplarz już nie jest kolorowanką a naklejanką. Znajdziemy tu kolorowe, ładne ilustracje, opatrzone wierszykami. Pod każdym obrazkiem znajduje się miejsce na naklejki, które musi prawidłowo dopasować dziecko.
Dzieciaki poznają słowa „kocham”, „proszę” „dziękuję”, „Dzień dobry”, „do widzenia”. Dowiadują się też, że nie wolno niszczyć zabawek, czy pomagać w pracach domowych. Hmm, może dowiadują się to nie jest dobre słowo, bo jednak to rodzice powinni przekazywać te wzorce, jednak z doświadczenia wiem, ze czasem nie trafiają prośby czy nauki. Może dlatego, że nie mówię do dzieciaków wierszem, a książeczka tak :)

Ta książeczka również uczy przez zabawę i również jest bardzo przydatna w wychowaniu dzieci, dlatego warto ją mieć.
Książeczkę możecie kupić w Księgarni Wydawnictwa Siedmioróg- klik
http://siedmiorog.pl/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
08:10

Filipek...

Filipek...
Ten post miał powstać wczoraj, ale brakło sił po intensywnym dniu :)

Filipek.

Ma już 4 latka.

Ciekawy świata.

Elokwentna gaduła.

Spokojny i odpowiedzialny.

Typowy facet- nawet jak sobie skórkę obetrze, zaraz trzeba bandaż zakładać lub magiczny plaster.

Dużo przeszedł w życiu- asymetria, AZ, kolana szpotawe, oparzenie...

Siłacz, jak zamyka drzwi, to futryny się trzęsą- producenci drzwi wewnętrznych nich się boją ;p

Kochane dziecko.

Sto lat Synuś :)


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
20:57

Majunto- sklep z pasją

Majunto- sklep z pasją
Na piątkowy wieczór mam dla Was wpis o sklepie, o którym pisałam już nieraz. Sklep pełen kolorowych cudowności, wypełniony świetnymi pomysłami jego założycielki.

To nie tylko tekstylia.
To nie tylko pościel dla dzieci.
To też nie tylko poduszki.
To magia...
Nie będę Was zamęczać treścią czy zbędną reklamą. Dlaczego zbędną? Bo gdy tylko tam wejdziecie- od razu się zakochacie.
Pokażę Wam tylko kilka z produktów, które skradły moje serce, jednak w sklepie jest ich dziesiątki.
Różnokolorowych, różnokształtnych, wyjątkowych, zresztą zobaczcie sami:













Dodam tylko, że mimo iż produkty ze sklepu majunto zaliczają się do gatunku handmade, to ceny nie powalają na kolana. Powiedziałabym, że jest to tanie hanadmade, a tkaniny są bardzo dobre jakościowo. Jasia pościel, mimo iż prana wielokrotnie, wciąż wygląda jak nowa!



Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger