14:24

Zwierzątka

Marcin ostatnio zapałał wielką miłością do zwierząt. Tu chce chomika, tu papugę, tu znowu rybkę w akwarium...
Niestety na chwilę obecną musi mu Miśka wystarczyć. Do chomików mam wstręt a ani na papugę ani akwarium nie ma zbytnio miejsca.
Ponadto sam siebie zatytułował "opiekunem kur" i naprawdę potrafi długie chwile przesiedzieć za ogrodzeniem pilnując kur, dając im pić i jeść. Kiedyś zniknął mi na chwilę z oczu. Myślałam, że poszedł do sąsiadki i siekałam nadal maliny. A on spokojniutko pilnował kur :D

Czasem też zada takie pytanie, że nie wiem o co chodzi. Jak wygląda jedno zwierzątko a co ma inno... Albo co jedzą papugi czy rybki...
Odpalam wtedy internet, w wujku google wpisuję sklep akwarystyczny online i wiem wszystko.
Wstyd przyznać, ale pięciolatek o niektórych zwierzętach wie więcej niż ja. Nie wiedziałam, że np. flaming stoi na jednej nodze. Że czapla to tak, ale flaming? Marcin mnie uświadomił.
Wie co jedzą szynszyle, dziki, żyrafy...
Zoolog będzie jak nic :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:58

Talenty...

Każdy z nas ma swoje talenty. Nie ma na świecie człowieka, który do niczego nie miałby smykałki. Jedni potrafią majsterkować inni pięknie szyć a jeszcze inni śpiewać czy malować.
Jestem też za stworzeniem w szkołach klas kierunkowych. Obecny system jest dla mnie czystą głupotą. Dajmy na to ja. Nigdy nie umiałam matematyki, chemii, fizyki. Była to dla mnie katorga. Co z tego, że z polskiego czy historii były 5, skoro przedmioty ścisłe leżały. Tak samo z językami. Co prawda niemiecki i rosyjski szedł mi bardzo dobrze, jednak angielski zawsze był piętą achillesową. Zatem tłumaczenia patentów to jednak nie dla mnie. Lubię i ponoć umiem pisać. I na tym się skupiam w dorosłym życiu. Dlatego też już od gimnazjum powinny być klasy kierunkowe. Dzieci już wtedy wiedzą, co przychodzi im z łatwością. Po co humanista uczyć się ma skomplikowanych wzorów chemicznych czy matematycznych. No sorry, po co mu to w życiu? Bo mi na ten przykład twierdzenie Pitagorasa w dorosłym życiu nie przydało się w ogóle.
A osoba z umysłem ścisłym po jaką cholerę za przeproszeniem ma się uczyć na pamięć Reduty Ordona? Ja jako humanistka nie pamiętam już tych wierszy a co dopiero „ściślak”. Nie mówię, żeby całkowicie wyeliminować „niewygodne” przedmioty, chodzi o to, by ograniczyć niepotrzebną wiedzę tym uczniom, którzy jej nie przyswoją lub przyswoją z trudem. Ktoś powie, że są w liceach klasy humanistyczne, mat-fiz itp. Tia... ja dajmy na to po klasie z rozszerzonymi językami wszystkiego miałam jednakowo i jednakowo musiałam się uczyć.

Dlatego jeśli Twoja córka uwielbia grać w siatkę- nie zmuszaj jej na siłę do chodzenia na balet czy korki z chińskiego. Pielęgnuj talenty. Swoje czy swoich bliskich. W życiu nie ma sensu robić tego,czego się nienawidzi.
Co z tego, że całe pokolenie Twojej rodziny to lekarze. Czemu Waszą dobrą opinię ma zburzyć syn, który poszedł na medycynę bo taka tradycja. Co z tego, że jakoś przebrnął przez studia dzięki koneksjom. Co z tego, że miał super wypasiony gabinet. Co z tego, skoro na mieście ma opinię konowała.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
08:00

Mali bałaganiarze

Mali bałaganiarze
Dzieci, zwłaszcza moje to jest jedna wielka dewastacja. Czasem narzekam do Jędrka, że mogłaby być jedna córka chociaż, to by mi pomogła w sprzątaniu....
Oni sprzątają owszem, ale czasem mają takie odchyły, że nie chcą. No i w sumie ja to bym chciała mieć cały czas posprzątane, a z nimi tak się nie da, bo zabawki mogą sprzątać 623242324 razy dziennie i tyleż samo razy będą wysypane...
Wczoraj nie było ich w domu. Zamiast odpoczywać, bo tak mi lekarz zalecił, wzięłam się za sprzątanie. W rezultacie ich pokój wyglądał tak:

Wrócili, nie minęło 5 minut i wyglądał tak:
Duże zabawki przenieśli do naszego pokoju, z czego i tam zrobił się brzydko mówiąc burdel. Do tego wszystkiego walające się pampersy Jaśka, bo wywalanie pampersów z szafki to jakieś jego hobby jest...

Ściany pomalowane 2,5 miesiąca temu już są pomazane nad ich łóżkiem. Zastanawiam się nad kupnem jakiejś fototapety dla młodzieży, ale boję się, że zniszczą.

Czy wszystkie mamy chłopaków mają tak przes*** jak ja?  :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:28

Taka ja :)

Taka ja :)
Ze mnie to jest unikatowy egzemplarz. Często robię kilka rzeczy naraz, prawie zawsze udaje mi się pogodzić kilka prac naraz, ale czasem moja pamięć płata figla.
Mam dobrą pamięć, ale duuużo wsteczną. Pamiętam wiele faktów z dzieciństwa, ale zdarza mi się zapomnieć, co miałam zrobić np. godzinę temu.
Zdarzyło się, że dałam zupę do podgrzania, nakarmiłam dzieci, poszliśmy do sklepu. Wracamy a w kuchni czarny dym. Garnek do wywalenia. Po prostu zapomniałam, wyłączyć gaz, jak już nabrałam dzieciom jedzenie. Dobrze, że w patelniach zaistniała powłoka ceramiczna, bo to, ile razy cebulę spaliłam i patelnię przy tym powinno przejść do księgi rekordów Guinessa. W poniedziałek poszłam do sklepu po makaron. Wróciłam bez, bo przypomniałam sobie o nim dopiero kilku godzinach. Potem byliśmy w Biedronce. Trzy razy przechodziłam obok płynu do kąpieli dla dzieci i trzy razy go wrzuciłam. Połapałam się przy kasie i kasjerka musiała edytować paragon.
Jestem też zdrowo zakręcona. Zdarzyło mi się ugotować już rosół i nastawiać ziemniaki. Zamiast posolić ziemniaki to tą sól wsypałam do rosołu. A ile razy posoliłam sobie kawę...Do wywalenia. Było i tak, że zamiast płynu do kąpieli Domestos zaczęłam lać. Trzeba było wylać wodę i kilkakrotnie wannę płukać, żeby wszystko znikło.
Takich sytuacji jest sporo. Czasem zdarza mi się nie myśleć. Ale nic, przynajmniej Wy się macie teraz z czego śmiać a teściowa ma powody do narzekań na mnie.



PS. To też jej doniesiecie? :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:35

Mama choruje. Tata choruje.

Mama choruje. Tata choruje.
Matki mają przekichane...
Taki ojciec, który pracuje na dom... Dopadnie go grypa. Leży i jęczy, jakby miał umierać. Wydawać by się mogło, że ma ledwie 37,9 st. gorączki, ale zachowuje się tak, jakby miały się elewacje drewniane zapalić od jego czoła. Ty szykujesz już nawet gromnicę
No i on jeszcze ma za to płacone. No i oczywiście nie pomoże Ci w domu, bo chory. Nie zajmie się dziećmi- bo zarazi. Leży niczym król życia i patrzy tylko, żebyś mu podała jeść, pić, zmierzyła temperaturę i podała leki. No gorzej niż z dzieckiem normalnie, bo dziecko, jak już minie gorączka to mimo choroby biega po całym domu. A toto nie- leży tyle, ile ma w L4 napisane...

A co jeśli choruje mama? Co z tego, że nawet, jeśli pracuje, to na L4 pójdzie. Co z tego? Skoro w domu rozbrykana dzieciarnia. Przeżyjesz, jeśli jest jedno dziecko. A co, jak więcej? Budzi cię taki wcześnie rano i w nosie ma, że nie możesz głowy podnieść. Bo on chce siku, jeść, pić i tysiąc pińćset innych rzeczy. Co z tego, że Cię głowa boli, masz gorączkę, jest ci słabo? Wstawaj kobieto i rób. Co z tego, że nawet jak mąż, wychodząc do pracy mówi „nic nie rób, tylko leż”. A co z dziećmi? Czy przy dzieciach można leżeć? Na głowę upadł. Wstajesz robisz śniadanie, odprowadzasz do szkoły, robisz zakupy, robisz obiad, nastawiasz pranie, idziesz po dzieci, rozwieszasz pranie, dajesz obiad, zmywasz, sprzątasz, ściągasz pranie, układasz pranie, wraca mąż, dajesz mu obiad, myjesz gary, idziesz się położyć, mija 5 minut, skacze po tobie jedno dziecko, drugie chce pić a czwarte jeść. Wstajesz robisz co trzeba, wieczór, kąpiesz dzieci, dajesz kolację, układasz spać. I znów nie odpoczęłaś...
sadistic.pl/tag/termometr

Życie, niestety. Kobieta zawsze ma przes***. Ale z drugiej strony, taka choroba pokazuje, że to faceci są słabą płcią. Ich nawet byle przeziębienie potrafi zmieść :)


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
09:28

Mama***

Mama***
Wstaje rano. Głowa ją boli, zapala papierosa, nastawia wodę na kawę.
Jest siódma, czas budzić dziecko do szkoły. Chłopiec jest niewyspany, przeciera oczka. Przecież niemal do północy wysłuchiwał odgłosów libacji...
Nie dostanie śniadania- nie ma chleba... Nie ma pieniędzy. Ostatnie kilka złoty poszło wczoraj na wino i papierosy. To nic, zjesz w szkole, tam obiady dają. Za tydzień będzie zapomoga to się odkuje. Na kilka dni.
Nie ma lepszych ciuchów. To co, że koszulka ojca? Niech zakłada nie nie marudzi! Chociaż tyle po nim zostało, jak poszedł w pizdu z tą rudą Zośką! To co, że tych ciuchów powstydziłby się nawet hurt odzieży używanej. Niech nie narzeka i cieszy się, ze ma się w co ubrać.
Dziurawe buty? Mrozów nie ma. Może z opieki coś rzucą!
Nie odprowadzę go do szkoły. To nic, że ma tylko 7 lat i inne mamy odprowadzają swoje dzieci. Nie mam czasu, nie chce mi się. Muszę się wyspać. Niech już idzie!

Kilka godzin później...

Nie ma obiadu. Dopiero wstałam. Zresztą z czego mam ten obiad ugotować? W Polsce zamiast dać więcej zasiłku, to urzędasy dobie wypychają kieszenie! A człowiek bieduje! Niech idzie gdzieś może ktoś mu da jeść. Albo w sklepie niech na zeszyt weźmie. Jak dostanę zasiłek to oddam. Tylko o winie niech nie zapomni. Mi też się jakaś rozrywka należy!
Jak to nie dała? Że niby nie oddałam ostatnio? Będę miała to oddam! Że co? Dziecku jeść dała? A wina już nie? Bo ten bachor tylko o sobie myśli! Nic o swojej matce, nic!
Nie pomogę mu przy nauce. Nie chce mi się. Dzwonił wujek, zaraz wpadnie z flaszką! Chociaż on o mnie myśli!

Kilka dni później...

W końcu ten zasiłek. Ale co to. Dadzą parę groszy i myślą, że za to można żyć. Nawet do żadnej pracy nie pójdę, bo co, za 1200 będę robić?
Niech sobie wybierze batonika, a ja wezmę kilka flaszek i papierosy.
Za 2 zł batonik? Pogięło go, tu jest wafelek za 50 groszy!

26 maj...

Przyszedł do mnie z laurką. Jakieś bazgroły. Dzień Matki ponoć. Już lepiej by wino kupił! Ale nic , będzie czym w piecu rozpalić. No i czemu płaczesz gówniarzu? Źle ci ze mną?


Dziś Dzień Mamy... Święto najważniejszych osób w naszym życiu. Moje też, i Twoje, i Twoje...
A ile jest mam takich, jak opisałam wyżej? Alkoholiczek, które nie dadzą dziecku jeść, bo muszą kupić kolejną flaszkę...
Drwiących z prezentu od serca od dziecka, które mimo wszystko nadal ją kocha i jest dla niego najważniejszą osobą... Mamusią...
Dziś pełno cukierkowych opisów o mamach, u mnie gorzko. Bo niestety, taka jest rzeczywistość.

Laurka od mojego Marcinka... Pierwsza w moim życiu. Dla kogoś są to bazgroły, dla mnie najpiękniejsze wzory! Wszystkim Mamom życzę dziś wszystkiego co najlepsze, a dzieciom... By takie mamy jak tu wyżej znane były tylko z koszmarów...

*** Zbieżność osób i sytuacji przypadkowa i wymyślona na potrzeby wpisu.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:58

Apteczka dziecięca na lato...

Apteczka dziecięca na lato...
Lato to czas wzmożone aktywności dzieci. My, rodzice powinniśmy być przygotowani na każdą sytuację.
Dziś powiem Wam, co znajduje się w naszej letniej apteczce i co każdy rodzic powinien mieć w swojej. Jeśli o czymś zapomniałam, to przypomnijcie mi w komentarzu :)

  1. Środek dezynfekujący rany- u nas jest to Octenisept. Musowy w każdej apteczce, Woda utleniona piecze, Octenisept nie, dlatego jest jak najbardziej bezpieczny dla dzieci. Otarcia, skaleczenia, rany, to nieodłączny element dziecięcych harców. A rany trzeba odkażać.
  2. Plastry, plaster na kole, gaziki, też powinniśmy mieć. My mamy plastry różnej wielkości- i na kole, i do cięcia, gaziki. Czasem ranka jest niewielka i nie ma co kombinować z bandażem, plaster i po sprawie. U nas plastry muszą być zawsze, bo mamy Filipa, etatowego pechowca w rodzinie, nawet jak się tylko uderzy, to musi być plaster.
  3. Bandaże- nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą.
  4. Środek przeciw kleszczom, komarom i innym insektom. Kryją się wszędzie. Warto mieć coś, co zahamuje ich działania!
  5. A co jeśli się nie uda ochronić? Warto też mieć środek, który pomoże bezpiecznie wyciągnąć kleszcza z ciała, choć ja bym bardziej była za tym, by to lekarz bądź pielęgniarka wyciągali.
  6. Krem z filtrem. Może się to za bardzo do apteczki nie klasyfikuje, ale podczas lata krem z filtrem być musi!
  7. Pianka przeciw oparzeniom. Dzieci są wszędzie, chwila nieuwagi i już kłopot. Wiem coś o tym. Taka pianka łagodzi pieczenie, przynajmniej póki nie udamy się do lekarza, gdy oparzenie jest poważniejsze.
  8. Osłonki- suplementy diety, które nie tylko sprawdzają się podczas antybiotykoterapii, alem podczas różnorakich biegunek czy też innych dolegliwości żołądkowych, o które latem nietrudno. Wystarczy nieświeży lód...
  9. Leki na chorobę lokomocyjną. Wiadomo- wakacje, więcej wyjazdów. Nie wiadomo, jak dziecko się zachowa jadąc np. 300 km samochodem nad może. Lepiej się zabezpieczyć.
  10. Środek na gorączkę, przeciwbólowy- to powinniśmy mieć zawsze, ale często w lecie zapominamy, bo podobno w lecie się nie choruje. Nic z tych rzeczy- i latem o anginę nietrudno. Jak i inne bóle.
national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/apteczka-dla-dziecka/1/


Ważna jest też kontrola dostępu do apteczki. Takie rzeczy powinniśmy trzymać na wysokiej półce, do której dzieci dostępu mieć nie mogą...

Chyba nie pominęłam niczego, jak coś, to poprawiajcie, dodawajcie :)

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:30

Filip gada, vol chyba 2

Filip to dość wygadane dziecko.
Wpadamy na wybory. Staje naprzeciwko komisji i zaczyna się seria pytań:
-Czemu tak siedzicie?
-Czemu masz okulary?
-Czemu masz długopis?
-Czemu się śmiejecie?
:)

Naznosił mi pod dom kamieni. Pytam się go: po co ci te kamienie?
-To kopalnia kamienia, a ja jestem doskonałym kamieniaczem.

Idziemy do sklepu i gadamy. Pytam się go : jak się nazywasz?
-Nazywam się Filip, który idzie do sklepu.

Innym razem, to była sobota, znów idziemy do sklepu. Mijamy szkołę Filip pyta się:
-Czemu brama jest zamknięta?
-Bo dzisiaj jest sobota i w szkole nikogo nie ma.
Wracamy...
-Mamo, już w szkole nikogo jest?

I znów idziemy do sklepu. Mijamy Panią, która coś robi na grządkach. Pyta się:
-Co robisz?
Pani mu odpowiedziała, że sieka, czy coś w tym stylu.
Filip:
-I tak ci nie pomogę!

Składam malusie ubranka dla koleżanki i siostrzenicy. Podpuszczam Filipa.
-Filip chciałbyś mieć małego dzidziusia?
-Nie. Chcę quada, traktor i kombajn.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
15:23

Młodzież to ma dziś lepiej

Młodzież to ma dziś lepiej
Wpadło mi dzisiaj w ucho zdanie „Młodzież to ma dziś lepiej”.
I zaczęłam się nad tym zastanawiać... Z jednej strony coś w tym jest.
Patrząc na tą przestrzeń 15 lat, jaka dzieli czasy mojej wczesnej młodości a obecnych nastolatków.
Nie miałam komputera, telefonu, aparat był taki na klisze. Kursy języka angielskiego za granicą? O tym przeciętna młodzieżówka ze wsi mogła tylko pomarzyć. Nikt nie woził mnie samochodem, na imprezę do innej wioski szłam z buta. Nie było facebooka, ba! Nawet naszej-klasy jeszcze nie było. W ogóle nie było takiej dostępności do internetu i komputerów, jak teraz. Jednak jak się umówiłyśmy z koleżankami nawet kilka dni wcześniej to było to świętość! Oranżada na ławeczce pod sklepem to tradycja i niesamowita frajda. Nie korespondowało się na czatach. W młodzieżowych gazetach, w kącikach korespondencyjnych, wyszukiwało się nowych kolegów i korespondowało się z nimi listownie.
Mój mąż jeszcze więcej by mógł powiedzieć, bo on już prawie 40 ma na karku :)
Kiedyś wiejskie szosy pełne były młodzieżówki, grającej w piłkę czy siatkówkę. Teraz? Młodzież siedzi przed fejsem.
Internet... to wielkie źródło zagrożenia- od przypadkowych niebezpiecznych znajomości, po uzależnienia.
Pamiętam, jak rysowaliśmy klasy na drodze, czy graliśmy w palanta. Ale co- przejechał wtedy jeden samochód na godzinę, to wolno nam było.
Dziś, jako 27- latka, patrząc na nastolatków czuję się niczym z ery kamienia łupanego. Niby mogłoby się wydawać 10- 15 lat... Dla jednych to mało, jednakże taki skok cywilizacyjny nastąpił, że niemal wszystko pozmieniało się o 180 stopni.
Wracając do młodzieży...
Czy faktycznie mają lepiej?
To, że mają komputery, internet, smartfony...
Cyfrówki, modne ciuchy i buty „najki”
Że nie muszą po powrocie ze szkoły iść w pole siekać buraki czy wyganiać krowy na pastwisko (to nie jest żart, to dawna rzeczywistość)
To znaczy, że mają lepiej?
Młodzież teraz szybciej dojrzewa, szybciej styka się z problemami, z którymi kiedyś stykał się dorosły...
Przypadkowy seks, nieplanowane ciąże. Wyścig szczurów już od podstawówki, ba! Od przedszkola nawet- bo musi być najlepsze. Coraz częstsza agresja i przemoc już w podstawówce czy gimnazjum. Pokusy też większe, bo ogólnodostępny alkohol, fajki czy dragi- no nie oszukujmy się jak ktoś chce kupić, to zawsze kupi!
Chęć dorównania kolegom- i pod względem fizycznym, jak i materialnym.
Gry komputerowe, które często stają się nałogiem.
Czy wiecie, że coraz więcej młodych korzysta z porad psychologa? Czasem i psychiatry?
Dlatego zanim kiedyś powiesz, że młodzież ma lepiej, zastanów się poważnie.
Świat pędzi naprzód, nie stoi w miejscu. To, co dla Ciebie było problemem 10 lat temu- już może być nieistotne. Teraz młodzież ma inne problemy, kto wie, czy nie poważniejsze...

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:57

Bezpieczne rowerowe przejażdżki z Goonline24!

Bezpieczne rowerowe przejażdżki z Goonline24!
Jazda rowerem z dziećmi... Czy w grę wchodzi jedynie siodełko na bagażnik? Przyznam się Wam szczerze, że mam uraz do takich, gdy pewna osoba opowiadała, że jej córka wioząc z kolei swoją córeczkę miała przypadek taki, że dziecko wsadziło nogę w szprychy- mimo że siedziało właśnie a takim bezpiecznym z pozoru siodełku. Tylko to, że była ostrożna i nie jechała szybko sprawiło, że obyło się bez większych przypadłości.
Gdybym miała się zdecydować na coś do wożenia dzieci rowerem, na pewno byłaby to przyczepka rowerowa. Całkowicie bezpieczna, w dodatku przy dobrych wiatrach zmieściłaby się w niej cała moja trójca.
07:03

Pan Jan

Pan Jan
Zostałam dziś brutalnie zbudzona o godzinie 4:30 przez Pana Jana.
Próba drzemki na nic się zdała, bo tłukł się po mnie niemiłosiernie. Suma summarum wstałam, zaścieliłam łóżko i pomyślałam, że skrobnę poemata o Jaśku.

Jaś, który miał być dziewczynką. Do końca miałam nadzieję, że jednak aparat USG się mylił. Z dziewczynki zostały mu jedynie loczki, którymi każdy się zachwyca.
Jeszcze w brzuchu nie sprawiał większych problemów. Nie było mdłości, ot jedynie od kawy mnie odrzuciło.
Planowany termin 26 listopad, jednak 18 mi się znudziło.
W sobotę moi rodzice zabrali Marcina i Filipa do siebie, żeby jak coś by się działo nie było z nimi problemu.
W poniedziałek wpadła sąsiadka, stwierdziłam do niej, że na wtorek planuję rodzić, bo ja się we wtorek urodziłam, Marcin i Filip też we wtorek, to i to trzecie też.
Wszystko już było przygotowane, nie wyprany był jedynie pokrowiec na leżaczek i ochraniacz do łóżeczka.
Jędrek miał 2 zmianę. Poszłam do sklepu- 1,5 km w jedną stronę i to pod górkę. Zaczęło mnie łapać już w drodze. Kupiłam sobie słodycze i sok i wodę do szpitala. Już nie mogłam dojść, zadzwoniłam po męża sąsiadki, żeby mnie odholował.
Nakazałam, ze w razie czego mają być pod telefonem, haha.
Wróciłam, okazało się, że moje jedyne spodnie, a nawet legginsy, w które się właziłam są brudne. To dawaj do pralki na szybkie pranie. Potem na kaloryfer. Przyniosłam więcej drzewa do pieca, żeby te spodnie szybciej wyschły.
Bóle były coraz częstsze, zadzwoniłam jeszcze do mamy, co tam chłopaki robię, nic się oczywiście nie przyznawałam.
Przypomniało mi się, że ten pierdolony pokrowiec na leżaczek i ochraniacz są niewyprane, to też dałam na szybkie. W tym czasie przygotowałam Andrzejowi ciuszki dla dziecka, jak po nas przyjedzie. Momentami już nie wytrzymywałam.
Pokrowiec i ochraniacz rozwiesiłam na leżaczku i łóżeczku. Zadzwoniłam po karetkę i sąsiada, żeby czekał na nich przy drodze.
No i pojechałam.
Rozwarcia nie było, ale bóle były. Szczegółów opisywać nie będę, o tym będzie kiedyś osobny post- swoją drogą w połowie opisany.
W szpitalu byliśmy ok. 21, urodziłam przed 1 w nocy. We wtorek 19 listopada :D
Jan miał być Antonim, bo tak chciał Jędrek. Mi się to zbytnie nie widziało, jak już stanęło na Janie, to Jędrkowi na Huberta się przestawiło, ale już się nie zgodziłam. Został Jan Andrzej.
Jan był anielskim dzieckiem. Ani Marcin taki grzeczniutki nie był, ani tym bardziej Filip. Teraz mu się wszystko odmieniło. Wymusza krzykiem, nawet mnie ugryzł. Wszędzie go pełno. Potrafi otworzyć drzwi od piekarnika i na nie się wspiąć.
Ostatnio podszedł do gniazdka elektrycznego, pociągnął i oderwał od ściany. Byłam przerażona. Przecież to przewody wysokiego napięcia. Jędrek jakoś tak teraz zrobił, że w tym gniazdku nie ma prądu, a do innych się na szczęście nie pcha...
Je za dwóch, nawet ostatnio kazałam sobie porównać nogę Marcina i Jaśka :D
Ale smutno by było bez niego...
Ostatnio zamiatałam na podwórku, to poszedł mi przynieść śmietniczkę :D
Cwaniaczek <3

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:14

Monotonia...

Monotonia...
Życie matki trójki dzieci jest zaskakująco ciekawe, pełne przygód :) a jednocześnie monotonne.
Wiem, co będę robić jutro, pojutrze, za tydzień.
Nie ma, ze boli wszystko musi być zrobione.
Koniecznie! Tak wszystko muszę pokombinować, by wystarczyło mi na przynajmniej 5 godzin snu.
Obowiązki domowe, blog, zlecenia- wszystko ma swój czas. A trzeba jeszcze uwzględnić nieplanowane wyjazdy, czasem dzieciaki zrobią psikusa i trzeba im poświęcić więcej czasu.
Dzieci... No właśnie...
Nie może być tak, że „mamusie idzie pisać, a wy się grzecznie bawcie” i tak przez cały dzień, tydzień, miesiąc, rok, aż do dorosłości.
Codziennie mamy czas dla siebie, gdzie razem się uczymy, biegamy, idziemy na spacer.
Razem chodzimy spać, bo co wieczór słyszę „mamo, ja chcę z tobą spać”. Więc leżymy, czytamy lub opowiadamy bajki.
Oddalam się do swoich zajęć dopiero, gdy zasną. Zawsze mam coś do zrobienia- w polu, w domu, na komputerze. Czasem ktoś wpadnie, to jest pretekst, by sobie usiąść. Dobrze jest, jak jest Jędrek w domu, bo wtedy starszaki, nawet Jasiek bardziej jego oblegają. Wtedy w spokoju mogę sobie zrobić, co mam do zrobienia. Gorzej, jak ma 2 zmianę, jak teraz. Wychodzi o 12, wraca o 23.
Wszystko wtedy na mojej głowie. Czasem mi się płakać chce, jak pomyślę, że co dzień to samo. Choć z drugiej strony, jak dzieciaki posną, to lubię tą ciszę, panującą w domu, czekam wtedy na niego z kolacją i delektuję się spokojem :)
Do 5 rano :D
Wyjazd na zakupy to dla mnie atrakcyjna wycieczka, a jeszcze jak mam sama jechać gdzieś dalej, to już całkiem- atrakcja na miarę Paryża ;p
Niedziela jeszcze jest w miarę ciekawa, bo zawsze coś się dzieje. Albo ktoś przyjedzie, albo my pojedziemy, albo tak jak teraz w lecie- często urządzamy niedzielne wycieczki...
Czasem chciałabym jakoś przegonić tą moją monotonię dnia codziennego, a czasem wręcz przeciwnie... W sumie to cieszę się, że ich mam, że przez nich to całe kombinowanie, monotonia i marazm... Bo w sumie uczy mnie to planowania pracy co do każdej minuty :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:02

Zegarek w kropki :)

Zegarek w kropki :)
W dobie telefonów komórkowych z cyfrowym zegarem na wyświetlaczu coraz rzadziej nosimy zegarki, jak już to bardziej dla ozdoby.
Jak ja.
Lubię zegarki, fajne, designerskie, stylowe.
Taki jak ten:

Kupiony w sklepie internetowym ShipGratis.
Shipgratis to sklep, gdzie wysyłka jest zawsze darmowa. Czas dostawy różny- cod 15 do 10 dni. Na każdy produkt jest 2- letnia gwarancja oraz 30- dniowy okres podczas którego możesz zwrócić towar.

Wróćmy jednak do zegarka. Wesoły zegarek w kropeczki. Ja mam czarny pasek w białe kropki. Taki, pasujący do wszystkiego. Są jeszcze kolory żółty, różowy, niebieski, brązowy, czerwony. Na uwagę zasługuje tarcza o średnicy 3,5 cm. Dość pryginalna i nietuzinkowa. Nie zawiera wszystkich cyfr, a tylko te od 1 do 8. Cyfry nachodzą na siebie, dając ciekawy efekt.
Stanowi fajną ozdobę każdego stroju!




Zegarek do kupienia TUTAJ.

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:19

Jestem w ciąży. Palę...

Jestem w ciąży. Palę...
Papierosy... trucizna, która zdaniem niektórych powoduje lepsze samopoczucie.
O ile nie wtrącam się czy i ile ktoś pali- to w końcu jego zdrowie, on sam powinien o nie zadbać, to widząc KOBIETĘ W CIĄŻY trzymającą w ręku papierosa, to mam ochotę solidnie nią potrząsnąć i nie przebierając w słowach wyjaśnić jej, co robi swojemu dziecku- zresztą dałam wyraz temu na Facebooku ostatnio. Będąc w mieście widziałam kobietę w zaawansowanej ciąży z papierosem w ręku. Tylko to, że się śpieszyłam na autobus, bo musiałam zdążyć Marcina ze szkoły odebrać uchroniło ją od konkretnej zjeby. To nic, że jej nie znam, ale dziecka szkoda!!! Wytargałabym za kudły, że z powodzeniem mogłaby robić jako odstraszacz ptaków!
Jeśli palacz chce zachorować np. na raka płuc- jego sprawa, ale czemu miesza w to dziecko, które już od początku ma zły start! 

Matko- palaczko- daj swojemu dziecku wybór! To, że Ty chcesz palić, nie znaczy, że ono chce! To się też tyczy i ojców i inne osoby z otoczenia ciężarnej, które skazują ją na bierne palenie.

Trochę faktów naukowych:

Jakie są skutki palenia w ciąży?

Ciężarna zaciągając się papierosem sprawia, ze tętno dziecka skacze za 130 do 180 uderzeń na minutę. Dużo... Nie wzrusza Cię to jednak? To idziemy dalej..
Malutki zarodek jest narażony na kontakt z substancjami rakotwórczymi, otrzymuje z organizmu matki mniej substancji odżywczych i, uwaga!- 25% mniej tlenu.
W rezultacie rodzi się z niską wagą urodzeniową lub jako wcześniak, co powoduje szereg konsekwencji, m.in.:
  • jest słabszy;
  • może mieć problemy z oddychaniem, gdyż jego płuca nie są tak rozwinięte, jak płuca dziecka, którego matka ma rozum i nie paliła;
  • może mieć wady wrodzone;
Jeśli to Cię nadal nie przekonuje to dajemy z grubej rury:
Częściej dochodzi do poronienia czy urodzenia martwego dziecka. Dziecko też MOŻE NAGLE UMRZEĆ- u dzieci palaczy jest większe ryzyko śmierci łóżeczkowej!!!!!

I teraz może to, co napiszę będzie drastyczne, jeśli paliłaś w ciąży i dosięgło Cię jeden z wyżej wymienionych skutków- nie licz na to, że będę Ci współczuć. Jeszcze dołożę swoje... Płaczesz, bo poroniłaś? Po co paliłaś?
Dziecko umarło? Papierosy go zabiły!

Współczuć będę jedynie dziecku, które cierpi/ cierpiało przez głupią i niedpowiedzialną matką, która już na starcie zafundowała dziecku prawdziwy hardcore.

Druga sprawa- nie pal przy dziecku, bierne palenie też szkodzi! Nie wiedziałaś? To już wiesz?

Palaczu! Kochasz swoje dziecko? Chcesz mu dać wszystko, co najlepsze, a przede wszystkim życie i zdrowie? Nie pal w ciąży, w czasie karmienia piersią, przy dziecku...
zdrowie.wp.pl/multimedia/galerie/go:1/art226.html

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:13

Piękno jest w nas! NaroDove Piękno!

Piękno jest w nas! NaroDove Piękno!
Jestem piękna.
Ty jesteś piękna.
Każda z nas jest piękna.
Nie ważna waga, wzrost, kolor włosów czy oczu. Piękno jest w nas.
Jesteś tym, czym się czujesz!

Jeśli uwierzysz w swoje piękno, będziesz piękna.
Zamanifestuj to!

Marka Dove wystartowała z piękną akcją- NaroDove Piękno, której patronuje Dorota Wellman.
Celem akcji jest wpojenie Polkom, z których tylko 5 % uważa się za piękne, a 59% za przeciętne, wiarę w swoje piękno!
Wystarczy wejść na stronę narodovepiekno i za pomocą przycisku 'popieram” wyrazić swoją aprobatę dla akcji. Jeśli chcesz zamanifestować swoje piękno, zaprojektujkoszulkę, dokańczając zdanie „Jestem piękna, bo...”
Inspiracją mogą być słowa Doroty Wellman:
  • Jestem piękna, bo lubię i akceptuję siebie
  • Jestem piękna, bo jestem sobą i znam swoją wartość
  • Jestem piękna, bo jestem mądra i zaradna
  • Jestem piękna, bo jestem Polką
  • Jestem piękna, bo jestem optymistką i kocham życie

Wszystkie osoby, które dołączą do akcji będą miały szansę na wygranie jedną z 85 koszulek dziennie, poza tym jeśli komuś szczęście nie dopisze będzie mógł zakupić koszulkę ze swoim napisem w sklepie internetowym DaWanda.


A czym dla Ciebie jest piękno? Wyraź to :)
www.idoveyou.pl/narodovepiekno

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:30

Zamknij drzwi, niech płacze...

Zamknij drzwi, niech płacze...
To, że istnieje tzw. sposób wychowawczy poprzez niezwracanie uwagi na płacz dziecka czytałam w internetach od dawna...

Zamykasz drewniane drzwi a dziecko ma spać... Nawet jeśli płacze wniebogłosy- nie zwracasz uwagi. Popłacze, popłacze i zaśnie...
Kurde! To ludzie bez sumienia być muszą! Jak można spokojnie siedzieć, relaksować się przed tv, gdy za ścianą płacze Twoje dziecko!
Płacze, bo chce się przytulić do Ciebie!
Płacze, bo czuje się samotne!
Płacze, bo się boi!
Płacze, bo Cię potrzebuje!
Płacze, bo zapewne czuje się w tum momencie niekochane!

Masz sumienie?

Ostatnio pod Biedronką byłam świadkiem przykrej sytuacji...
Z samochodu wartego pewnie 10m razy więcej niż mój opelek wysiadły dwie wypindrzone lale. Wysiadły w akompaniamencie przeraźliwego płaczu i prośby „zabierzcie mnie, chcę iść z Wami”.
Jedna do drugiej mówi:
-Zamknij drzwi, niech płacze...
No comment...

Fakt, faktem, nie zostawiły dziecka samego (miało około 2 lat). Zostawiły go z nastolatkiem, który ze słuchawkami na uszach bawił się tabletem... A to dziecko płakało...

Nie rozumiem zachowań co niektórych rodziców... Może dlatego, że sama jestem przy dzieciakach przy usypianiu. Nigdy nie zasypiają ze łzami w oczach.

Apel do matek, ojców...nie zostawiajcie nigdy swoich dzieci samych, gdy proszą Was o obecność odłóżcie obowiązki, podejdźcie, przytulcie!
Kurcze, jakiś obowiązek na rodzicach spoczywa chyba?
pol-bicester.co.uk/index.php/encyklopedia/twoje-dziecko/124-dzieci-sa-odbierane-rodzicom-w-uk


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:30

Wybory? Toż to kabaret!

Wybory? Toż to kabaret!
Przyszło nam żyć w ciężkich czasach. Co z tego, że technologia prze do przodu a półki sklepowe uginają się od towarów...
Co z tego, skoro często nas na coś nie stać.
A jeśli kogoś stać, np. na budowę domu, to najczęściej tylko dlatego, ze pracuje za granicą...
Wielka Brytania zabrała mi brata, bratową i dwie najbliższe przyjaciółki.
Pojechali za lepszym życiem.
Jedna mimo skończonych dwóch kierunków tułała się po stażach i śmieciowych umowach, by w końcu zostać na lodzie a druga poniewierana przez dyrektora szpitala psychiatrycznego sama odeszła...
Wielka Brytania kusi mojego męża... W tym momencie nawet nie ma mowy o wyjeździe, ale kto wie, co będzie za kilka lat? Dzieci rosną a wraz z nimi ich potrzeby.
W Polsce nie ma perspektyw...
Co Polska nam daje? 1000 zł becikowego przez pierwszy rok, żeby patologia się rozmnażała? A w międzyczasie inną mamę, która właśnie wróciła z macierzyńskiego wyleją na zbity pysk z pracy?
Kurczę, czemu nikt nie uchwali, że matki powinny być pod ochroną przynajmniej ten głupi rok od powrotu z macierzyńskiego.
Co Polska nam daje?
Kupę długów, jeszcze więcej skandali i afer?
Co jeszcze?
To, że rodzice chorych dzieci niemal żebrają o pieniążki  na zagraniczne leczenie swoich maluszków? Bo NFZ ma to w dupie- woli premie dać swoim urzędnikom.
Sprzęt szpitalom funduje w większości WOŚP czy inne fundacje. Bo NFZ ma to w dupie- woli premie dać swoim urzędnikom.

Jesteśmy właśnie na rozdrożu. Przed nami druga tura. Nie powiem Wam na kogo głosować, bo sama nie wiem. Głosowałam na Kukiza...
Powiem Wam szczerze, że początkowo śmiałam się z jego kandydatury, bo co piosenkarz w polityce ma do szukania. Głosowałam, bo Jędrek mi kazał, a ja jako posłuszna (he- he-he) żona słucham męża.
Gdy usłyszałam co powiedział po ogłoszeniu sondażowych wyników przekonałam się do niego w 100%. Biła od niego miłość do ojczyzny, przekonanie, że może zmienić. Wtedy właśnie mu zaufałam. Myślę, że Kukiz to taka polisa z funduszem inwestycyjnym dla Polski.
On chce zmienić i wierzę, że gdyby tylko mógł- zmieniłby nasz kraj na lepsze. Nie zasiłkami, które znikną szybciej niż się pojawiły- gdy tylko dziura budżetowa się powiększy, ale realnymi pomysłami na naprawę RP.
Kierunek studiów wymuszał na mnie jakoś zainteresowanie polityką kraju i Europy. I naprawdę się tym interesowałam, śledziłam bieżące wydarzenia. Nikt by mnie nie zagiął na sprawach politycznych. Do czasu, gdy politycy zrobili z sejmu kabaret. Teraz nawet nie wiem, co tam się dzieje. Nudzi mnie to, wkurza i przeraża.
W zeszłych latach głosowałam na PO. Byłam zaciętym wrogiem Pis-u. Śledząc nowinki polityczne wiedziałam sporo o ich poczynaniach. Wiem też, że ludzie głosowali na PO ze strachu przed Pisem.
A teraz? Chyba zagłosuję na Dudę ze strachu przed Komorowskim...
Ja, osoba przeciwna partii, z której Duda się wywodzi, zagłosuję na niego.
A za 5 lat znów zagłosuję na Kukiza i wierzę, że wtedy mu się uda!

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
12:00

Dzieci...

Dzieci... Skarbnice pomysłowości. Są tu, by po chwili płakać w całkiem innym miejscu.
Możesz im założyć buty, by po kilku sekundach biegali po trawie w samych skarpetkach...
Chcą być strażakami, policjantami, lekarzami, rolnikami, kierowcami... Czasem codziennie kim innym.
Jak już wielokrotnie wspominałam- moi chłopcy mają lekkiego fisia na punkcie rolnictwa. Hmmm... Być może będą rolnikami kiedyś. Staram się podtrzymywać w nich te zainteresowania- kupuję książeczki, zabawki, oglądają filmy na youtubie. Dzieci przecież muszą mieć jakieś zainteresowania. Wzmacnia to ich wyobraźnię, zmusza do myślenia.
Ostatnio moja starsza dzieciarnia miłuje się również w ciężarówkach- tirach, po obejrzeniu z ojcem jakiegoś programu w tv. Znalazłam stronę w internecie- http://www.hussar-gruppa.com/ i codziennie oglądają pokazane tam wielkie samochody, a ja im tłumaczę co do czego.
Przyznam szczerze, że chyba nie chciałabym, by byli kierowcami tirów, heh.
Staram się też spełniać ich marzenia. Oczywiście te realne, bo np. nie da się jeść codziennie frytek, kanapek z nutellą czy czekoladek :)
Ostatnio zamarzył im się quad na akumulator. No i co matka robi? Ciuła grosz do grosza, odkłada kasę ze zleceń, żeby te trzy quady kupić do dnia dziecka. No bo przecież muszą być trzy, a to już jest wydatek rzędu kilku setek. Nie kupi matka sobie kolejnych butów ;p czy legginsów 3/4- spełni marzenia dzieci.
Tia... A później będzie płakać, że dziatwa rozpuszczona, wymusza i jest przyzwyczajona, że co chce to ma.
Jednak ta radość z każdej nowej zabawki sprawia, że chcę, chcę, chcę im takie przyjemności sprawiać.

Jak już jesteśmy przy wymuszaniu... to pan Jan tak nam się rozbestwił, że czasem uszy puchną. Ostatnio nawet mnie ugryzł w furii- tak! Półtoraroczniak! Zgarnęłam go z podwórka, a to jest sprawa dość drażliwa, bo jakby się dało, to on by tam zamieszkał. Zaczął się drzeć aż z nerwów ogryzł mnie w ramię... Hmmm.... Czy jestem ofiarą przemocy w rodzinie?
Ponadto piszczy jak coś chce i przeraźliwie wrzeszczy, jak tego nie dostanie. Szału idzie dostać.

Ale w głębszym rozrachunku... Smutno bybyło bez nich... Mimo, że mam pobudki o 5. Mimo, że mam ciągle bałagan a pod drzwiami wejściowymi pełno piasku. Mimo, że znajdą każdą moją ukrytą czekoladkę i nie dadzą poczytać książki. Mimo, że ciągle muszę pić nie poranną a popołudniową kawę i to w dodatku zimną. Mimo, że muszę rezygnować z czegoś dla siebie, dla tych pożalsięboże quadów. Mimo, że najchętniej wysłałabym ich w kosmos 109283767846 razy dziennie...
Jestem szczęśliwa, że ich mam. Nie wyobrażam sobie, jak żyła bym bez nich. Co robiła.
Świat bez dzieci jest światem smutnym!

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
13:00

Marzenia...

Marzenia...
Każdy człowiek marzy. To ludzka rzecz. Marzenia zmieniają się wraz z wiekiem i sytuacją życiową...
Ja od dziecka byłam marzycielką. Pamiętam, że wieczorami leżałam, zamykałam oczy i wyobrażałam sobie siebie w jakiejś sytuacji... Teraz już nie mam na to czasu, bo gdy tylko położę głowę do poduszki- zasypiam.
No i marzenia już nie są takie jak kiedyś. Pragnienia romantycznej miłości zastąpiły te pragmatyczne, życiowe sprawy.
Ponoć o marzeniach się nie mówi, ale co mi tam :)
O czym marzę teraz?
Chciałabym już całkowicie wyremontować dom, tak, by dosięgał aktualnej mody.
Zrobić poddasze- jest tam miejsce na małą łazienkę, sypialnię i wieeelki salon z kominkiem.
Sypialnia... ooo tak, marzy mi się wielkie łoże, wygodne. Takie, na którym się wyśpię nawet wtedy, gdy przyjdzie do nas cała trójca. Dodatkowo brzoskwiniowe tapety ścienne do sypialni... Tak, by było przytulnie i miło...
Dodatkowo pokój dla chłopców- każdemu osobny.
Ponadto chciałabym, by każdy z chłopców miał wykształcenie, by byli szczęśliwi.
By nie mieli problemów w szkole, z nauką.
No i przede wszystkim, byśmy wszyscy zdrowi byli.
Chciałabym też wyspać się przynajmniej do tej bidnej 7 rano.
I jeszcze żeby sprzątali za sobą, sami sobie jedzenie przygotowywali...
A książę na białym koniu?
Przerzucił się na Opla Corsę ;p
http://bizneszklasa.pl/2015/01/03/7-krokow-ktore-przybliza-cie-do-realizacji-swoich-marzen/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
21:40

Ile wydaję na ciuchy i buty...

Ile wydaję na ciuchy i buty...
Dziś Jędrek wypalił do mnie:
-Nie o to, żebym ci wypominał, ale po co ci tyle butów...
Fakt, facet, który ma adidasy, trampki, „meszty” do garniaka i dwie pary butów „przy domu” nie zrozumie... Aaaa, jeszcze gumiaki ma ;p
Chciał, to ma... Więc zaczęłam wyliczać:
-Bo tak- te zwykłe tenisówki są w pole, czeszki są do szkoły, balerinko- tenisówki w kwiatki są do miasta, szpile to tylko na ważne imprezy, botki jedne i drugie zostaną na jesień, wysokie trampki były na wczesną wiosnę, teraz w nich za ciepło, sandały są na lato, klapki na lato do szkoły a balerinki mi się spodobały... Jeszcze tylko jakieś japonki na lato upoluje i będzie git...
-No dobra, już nie mów...
No i w sumie jakby nie patrzeć taki wiele tych butów znowu nie ma...
Jakby się chciał ktoś teraz doczepić... Nie wydaję dużo kasy na ciuchy, na buty... Mimo, ze szafa jest wypełniona po brzegi. Poluję na okazje.
Licytacje na allegro, używki też (ciuchy- nie buty). Porównuję oferty. Czasem jest ta sama rzecz a np. jest róznica w cenie dostawy. Nie boję się InPostu, gdzie polecony jest za 3,75 zł, często trafiam na oferty odbioru w placówce poczty polskiej, wtedy jest darmowa wysyłka, czy tania wysyłka do kiosków Ruchu.. Gdy coś chcę kupić stacjonarnie, to najpierw łażę, oglądam a potem wracam tam, gdzie była niska cena w stosunku do jakości/typu danego produktu.
Gdy byłam w Rzeszowie po kiecę na wesele, podeszłam na bazar „do Rumunów”, gdzie kupiłam chyba 6 bluzek na lato i 2 pary legginso-spodni po 10 zł/ sztuka. Nie, że jakieś tam babcine i z których po pierwszym praniu robią się szmaty. Normalne, modne, na czasie designerskie t-shirty i spodnie, które już kilka razy były prane i nadal są w świetnej formie.
W zeszłym roku dodałam fotkę na fb, taką:

Wiecie, ile zapłaciłam za te wszystkie buty? Gdzieś niecałe 30 złotych! Już z wysyłką kurierską pobraniową!
Wylicytowane na Allegro. Najdroższe za bodajże 3,70 zł.
Nie no, nie wszystkie były dla mnie, część dla przyjaciółki. Koturny mam do dziś, japonki się urwały a klapki pies pogryzł, bo by były do dzisiaj.

Dziewczynki warto porównywać ceny, sprawdzać koszty wysyłki, licytować... Nie trzeba mieć mi9lionów, by ubierać się modnie :)

PS. Jedyne na czym nie oszczędzam to na dzieciach. Im nie kupię butów za 30 zł :D

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:07

Wady zgryzu

Wady zgryzu
Wady zgryzu to problem dosięgający coraz więcej osób. O ile jeszcze za czasów mojej młodości aparat był powodem do wyśmiewania- dziś jest normalnością.
Zauważyłam też, że sporo moich rówieśników właśnie teraz sobie zakłada aparaty ortodoncyjne. Kiedyś niezbyt przykładano do tego wagę.
O sobie w tym temacie wspominać nie będę, bo są rzeczy, które zaniedbane w dzieciństwie przenoszą się teraz na dorosłość.
O wadzie zgryzu mówimy wtedy, gdy zęby górne i dolne nie kontaktują się ze sobą.
Mamy do czynienia z kilkoma rodzajami wad zgryzu- głęboki, tyłozgryz, przodozgryz, stłoczenie.
Każda wada zgryzu powinna być leczona u ortodonty i przeważnie jest wtedy zalecany aparat ortodontyczny.
Wybierając placówkę, powinniśmy się kierować jej renomą, gdyż zęby to inwestycja na lata (wiem coś o tym). Każdy chciałby mieć piękny uśmiech. Warto dowiadywać się o najlepszych specjalistów i dobre kliniki!
Aparaty ortodoncyjne to spory wydatek, jednak nie powinniśmy też na nich oszczędzać.
Ja nie mam zamiaru powtarzać błędów rodziców i już od najmłodszych lat dbać będę o ząbki chłopców. Jak najwcześniejsze wyłapanie problemu gwarantuje lżejsze „leczenie” i piękne ząbki!
http://ortodoncyjnie.pl/rodzaje-wad-zgryzu/

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
14:17

Zwierzątka ze zwierzątkowa

Zwierzątka ze zwierzątkowa
Dziś będzie bajecznie... Zapraszam do lektury :)

W pewnym zielonym lesie, hen, hen daleko, niemal na końcu świata żyły sobie zwierzątka- osada, w której mieszkali nazywała się Zwierzątkowo. Były wśród nich i żyrafy, i słonie i zebry i nawet kolorowe papugi! Żyły spokojnie i szczęśliwie. Wszystko odbywało się ustalonym rytmem. Były bardzo przyjazne i pomocne. Gdy tylko, ktoś się znalazł w potrzebie, niemal od razu otrzymywał pomoc. Nad zwierzątkami panował lew. Pewnie nie raz słyszeliście, że lwy są królami zwierząt, tak też było w Zwierzątkowie. Lew rządził mądrze i sprawiedliwie. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał dobro zwierzątek, gdyż kochał je tak bardzo, jak Was kochają Wasi rodzice!
Razu pewnego do dobrego świata zwierzątek dostała się zła i podstępna hiena. Nie przybyła tu przypadkiem. Oj, nic z tych rzeczy! Stado hien planowało obalić rządy króla lwa! Jednak, jako, że były sprytne postanowiły najpierw doprowadzić do rozpadu przyjaźni zwierzątek. Jeśli w Zwierzątkowie rozbrzmią kłótnie i swary, szybciej hieny osiągną swój cel!
Już pierwszego dnia hiena zaczęła realizować swój niecny plan! Mówiła:
-Jak to słodycze jecie razy w tygodniu? I tylko po jednej kostce czekolady? Lew jest bardzo okrutny dla was!- przekonywała zwierzątka.
Albo:
-Codziennie chodzicie spać o 21? A czy wiecie, jak pięknie rozgwieżdżone jest niebo o 23?- wzdychała.
Zwierzątka początkowo gorliwie broniły swojego króla, jednak z czasem i zapał mijał i zaczęły się zastanawiać, czy rzeczywiście lew ich nie unieszczęśliwia! Hiena widząc wahania zwierzątek buntowała je coraz bardziej, aż pewnego dnia na leśnej polanie wybuchł bunt! Mieszkańcy Zwierzątkowa wręcz żądały ustąpienia lwa z tronu, który widząc ich zawziętość opuścił osadę. Idąc leśną ścieżką połykał gorzkie łzy. To nieprawda, co mówią, że prawdziwe lwy nie płaczą…
Tymczasem w Zwierzątkowie zabawa trwała w najlepsze! Zwierzątka tańczyły, jadły pyszne ciasteczka z kremem i cukierki czekoladowe. Hiena zacierała łapy, bo wiedziała, że gdy tylko ona wraz ze swoją bandą obejmą władzę wszystkie te zwierzątka zostaną sprzedane do cyrku!
Zabawa skończyła się późną nocą. Zwierzątka po raz pierwszy nie umyły ząbków na noc, nie zjedli lekkiej kolacji ani też nie ułożyli się wygodnie w swych posłaniach. Mimo to czuły się szczęśliwe, bo mogły robić to, na co mają ochotę!
Niestety rano nie było już tak wspaniale! Wszystkie zwierzątka bolały brzuszki i były bardzo ale to bardzo niewyspane. Zaczęły rozumieć, dlaczego lew był w tej kwestii tak surowy. Zwierzątka uświadomiły sobie, jak podle względem niego postąpiły. Jednak nie było czasu na przemyślenia, bo oto otoczyła je chmara złowrogich hien. Zwierzątka początkowo nie wiedziały o co chodzi, jednak szybko zorientowały, że są w poważnym niebezpieczeństwie. Wtuliły się w siebie przerażone, gdy usłyszały drwiący głos:
-I co teraz, naiwniacy? – zaśmiała się jedna z hien- nie ma waszego wodza. Nikt was nie obroni. Teraz to miejsce jest nasze. Dla was czeka miejsce w cyrku Strasznego Mariana!
A powiem Wam kochani, że Straszny Marian był bardzo okrutnym człowiekiem! Wszystkie zwierzęta w jego cyrku były bardzo źle traktowane. Zwierzęta ze Zwierzątkowa przeraziły się bardzo na myśl o tym, że miałyby tam trafić!
Nagle dało się usłyszeć potężny głos króla lwa!
-Nigdy nie pozwolę wam skrzywdzić moich zwierząt! Wynocha stąd okrutne hieny! Zmykajcie prędko, pókim dobry!- ryknął głośno.
Złośliwe hieny zaczęły się śmiać, mówiąc:
-Już teraz nie masz nic do powiedzenia! Zwierzęta już nie chcą, byś nimi rządził. Teraz my przejęliśmy władzę!
Król lew popatrzył na swoje zwierzęta, po czym przeniósł wzrok na hieny i wycedził:
- To, że zwierzęta mnie nie chcą, to nie znaczy, że przestałem je kochać i bronić... Po czym ryknął glośno, pokazując wielkie i ostre kły!
Hieny wystraszyły się nie na żarty i szybko czmychnęły w dal, nigdy już nie wracając. Zwierzęta przeprosiły lwa za swoje zachowanie, opowiadając, jakie były skutki jedzenia słodyczy i zasypiania późną porą. Wiedziały już, że lew zabraniał tego nie ze złości, lecz z troski o nich, by nie stało się im nic złego! Odtąd żyli w zgodzie wiele wiele lat...

Tak i Wy, moje Kochane dzieci. Czasem Wam się wydaje, że rodzice zabraniając Wam czegoś Was nie kochają. A to nieprawda. Robią to z troski o Was, by nie stała Wam się krzywda, by nie bolał brzuszek, jak zjecie czekoladę zamiast kolacji, albo główka, gdy pójdziecie późno spać. Dobranoc, śnijcie słodko o zwierzątkach ze Zwierzątkowa.


Źródło


Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
10:44

Tydzień z książką. Pittau & Gervas "Zęboszczotki", M. Matoso "Klapu klap"

Tydzień z książką. Pittau & Gervas "Zęboszczotki", M. Matoso "Klapu klap"
Babaryba to wydawnictwo wyjątkowe. Już sama nazwa mówi, że nie mamy do czynienia z czymś oklepanym, a nowym, innowacyjnym!
Już książeczka o pupach pokazała, ze nie kierują się konwenansami.
Dziś mam dla Was dwie naprawdę świetne książeczki, w których, mimo iż treści jest mało, to przekaz jest konkretny.

„Zęboszczotki” Pittau & Gervas to zbiór szczotek dla zębów dla każdego! Dla strażaka, krawca, dorosłego, dziecka. Tak! Płeć, wiek czy też zawód zostały zilustrowane za pomocą szczoteczek do zębów! Nawet są zęboszczotki dla szczerbatego, bezzębnego jak też dla niewidzialnych.

Co mogę o tej książce napisać? Uśmiałam się momentami. Świetne ilustracje i doskonałe pomysły. 

Przyznam, ze nie wpadłabym na taką myśl. Książka ma na celu zmotywować dzieciaki do mycia ząbków poprzez przeniesienie je w zaczarowany i zwariowany świat szczotek do zębów!

W krainę zęboszczotek ruszam z moimi starszakami, którzy zgadują do kogo należy dana szczotka. No dobra- już tyle razy to przerabialiśmy, że znają to na pamięć :)

Książka „Zęboszczotki” wydane są w twardej oprawie z twardymi stronami. Chcesz się pośmiać? 


Świetna jest książeczka „Klapu klap” Magdaleny Matoso. Bynajmniej nie chodzi tu o klapsy, acz o rozwój dzieci. Poprzez zabawę uczymy dzieci liczyć, jak brzmią dane dźwięki. Jest idealna podczas zajęć logopedycznych, gdyż zawiera ćwiczenia usprawniające mowę- dziecko wymawiając krótkie zwroty ćwiczy język- brzdĘk, fomfim, Plim, Bzzz...

Kwintesencją tego wszystkiego są świetne ilustracje. Kolorowe, proste, dla małych dzieci. Duży rozmiar skłania do patrzenia na nie, poznawania kolorów kształtów. Nie sposób je ominąć. Opisy też mogą być przydatne do nauki literek .

Każda kartka jest ponumerowana, przez co dziecko uczy się liczyć.

Książka jest naprawdę świetna, ćwiczymy na niej z Jasiem, zresztą on bardzo lubi ją przeglądać- ciekawią go kolorowe ilustracje. 

Musicie ją mieć!



Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger